

Kilkadziesiąt gęsto zapisanych kartek w linię. Kilkadziesiąt lat życia zmieszczonych w jednym zeszycie – miesiąc po miesiącu. Nie znamy imienia i nazwiska Autorki notatek, ale może to i lepiej. Tak szczegółowy wgląd w czyjeś życiowe sprawy budzi zakłopotanie. Choć brnąc przez kolejne strony zapisków chciałoby się poznać konteksty tych wyliczanek – w większości przedmiotów i cyfr, czasem imion i nazwisk.
Na początek zazwyczaj odnotowana jest wysokość pensji – w kolejnych latach nieco się zmienia, oscylując między 55,83 złotych reńskich a 70 zł ( w tym czasie zmienia się waluta). Czasem z dopłatą za nauczanie religii. W lipcu 1912 pojawia się dodatek drożyźniany (najprawdopodobniej na podstawie ustawy z 16 grudnia 1906 r. o ubezpieczeniu pensyjnem funkcjonariuszy w służbie prywatnej i niektórych funkcjonariuszy w służbie publicznej: Austrj. Dz. U. P. № 1 z 1907). Pierwszą odliczaną co miesiąc kwotą jest 5,78 złr „na asekuracyę” – zapewne jakiś rodzaj ubezpieczenia.
Są pozycje, których nie zabraknie w żadnym miesiącu: chleb, jajka, mąka, drożdże, cukier, sól, oliwa, mieszanina (?), wędliny, kiełbasa, mięso, ryż, kasza, fasola, tytoń lub papierosy, kawa, herbata, mydło, nafta, śniadanie, obiad, podwieczorek… Jak refren powtarzają się kukiełki, cukierki, karmelki, serdelki, rożki, proszki. Sporo owoców: cytryny, pomarańcze, jabłka, agrest i truskawki (w marcu!), figi. Żelazną pozycją są koszty transportu – furman zawozi naszą bohaterkę m.in. do Krakowa (wtedy trzeba też zapłacić za tramwaj), Polanki, Kalwarii. Od czasu do czasu piwo, wino, rum, wódka. W sierpniu 1906 talerze, garnuszki, szklanki, szklaneczki, spodeczki, łyżki, łyżeczki, widelce, noże, chochla, lampa, cukiernica, a także „wpis do kongregacji” – czyżby początek nowego etapu w życiu? Zdarzają się podwiązki, pończochy, majtki, suknie, bluzki, kapelusze, półbuciki, śniegowce („dla mnie”), żakiet, woda kolońska. W 1908 roku – parasol, w 1909 – gramofon.
W marcu trzeba kupić lekarstwo na kaszel, jesienią i zimą – węgiel (+ koszty transportu). Zdarzają się lekarstwa i naprawy: butów, futra, zegarka, stołka, beczki. W marcu, kwietniu i grudniu odnotowywane bywają ekstra wydatki świąteczne. Zimą 1911 roku (wyjątkowo łącznie rozliczane dwa miesiące styczeń i luty) trzeba zapłacić akuszerce. W latach trzydziestych pojawiają się ziółka na dolegliwości żołądkowe i koszty adwokata (w tym kontekście pojawiają się nazwiska Kirshner i Aleksandrowicz).
Kosztują też książki (rzadko) i czasopisma – z roku na rok pojawia się ich więcej. Wśród tytułów znajdziemy: „Echo” (czy chodzi o ilustrowany tygodnik powieściowy i humorystyczny wydawany w Poznaniu?), „Różę Duchowną” ( w podtytule: „czasopismo miesięczne, poświęcone czci N. P. Maryi Królowej Różańca św.”, ukazujące się od 1858 roku we Lwowie, Krakowie i Warszawie), „Głos Narodu” (dziennik polityczny, ukazujący się od 1893 roku w Krakowie), „Drogowskaz” (miesięcznik poświęcony rekolekcjom zamkniętym, wydawany w Trzebinii od 1933), „Przewodnik Katolicki” (najstarszy w Polsce tygodnik katolicki, ukazujący się od 1895 r. do dziś po przerwie w latach 1939-1956).
W kontekście wydatków w poszczególnych miesiącach pojawiają się: Mama i Babcia (pisane zawsze wielką literą), Andzia (najczęściej), Wiktusia, Marysia, Józio, Stefek, Stasia i kupowane dla nich materiały na ubrania („na spódnice”, „na koszule”), trzewiki, chustki, kalesony, pończochy, zabawki, lekarstwa. W styczniu 1909 odnotowane zostanie 5 zł Bruzdom na pogrzeb, od października 1933 przez kilka miesięcy 1,20 zł dla starej Bałkowej (może za jakieś usługi?).
Papier, po latach, stał się kruchy i delikatny wymaga dużej ostrożności. Postrzępionych brzegów nie chroni już brązowa okładka – jej resztki zachowały się przy grzbiecie. Pismo na początku wydaje się bardziej staranne niż na ostatnich stronach, ale zapiski nie przestają być czytelne i systematyczne. Dziś czytanie odręcznego pisma nie jest doświadczeniem codziennym – tym bardziej ma się wrażenie, że śledząc kształt liter, zaglądamy przez ramię konkretnej osobie, która je po sobie zostawiła. Kim była?
Na początek zazwyczaj odnotowana jest wysokość pensji – w kolejnych latach nieco się zmienia, oscylując między 55,83 złotych reńskich a 70 zł ( w tym czasie zmienia się waluta). Czasem z dopłatą za nauczanie religii. W lipcu 1912 pojawia się dodatek drożyźniany (najprawdopodobniej na podstawie ustawy z 16 grudnia 1906 r. o ubezpieczeniu pensyjnem funkcjonariuszy w służbie prywatnej i niektórych funkcjonariuszy w służbie publicznej: Austrj. Dz. U. P. № 1 z 1907). Pierwszą odliczaną co miesiąc kwotą jest 5,78 złr „na asekuracyę” – zapewne jakiś rodzaj ubezpieczenia.
Są pozycje, których nie zabraknie w żadnym miesiącu: chleb, jajka, mąka, drożdże, cukier, sól, oliwa, mieszanina (?), wędliny, kiełbasa, mięso, ryż, kasza, fasola, tytoń lub papierosy, kawa, herbata, mydło, nafta, śniadanie, obiad, podwieczorek… Jak refren powtarzają się kukiełki, cukierki, karmelki, serdelki, rożki, proszki. Sporo owoców: cytryny, pomarańcze, jabłka, agrest i truskawki (w marcu!), figi. Żelazną pozycją są koszty transportu – furman zawozi naszą bohaterkę m.in. do Krakowa (wtedy trzeba też zapłacić za tramwaj), Polanki, Kalwarii. Od czasu do czasu piwo, wino, rum, wódka. W sierpniu 1906 talerze, garnuszki, szklanki, szklaneczki, spodeczki, łyżki, łyżeczki, widelce, noże, chochla, lampa, cukiernica, a także „wpis do kongregacji” – czyżby początek nowego etapu w życiu? Zdarzają się podwiązki, pończochy, majtki, suknie, bluzki, kapelusze, półbuciki, śniegowce („dla mnie”), żakiet, woda kolońska. W 1908 roku – parasol, w 1909 – gramofon.
W marcu trzeba kupić lekarstwo na kaszel, jesienią i zimą – węgiel (+ koszty transportu). Zdarzają się lekarstwa i naprawy: butów, futra, zegarka, stołka, beczki. W marcu, kwietniu i grudniu odnotowywane bywają ekstra wydatki świąteczne. Zimą 1911 roku (wyjątkowo łącznie rozliczane dwa miesiące styczeń i luty) trzeba zapłacić akuszerce. W latach trzydziestych pojawiają się ziółka na dolegliwości żołądkowe i koszty adwokata (w tym kontekście pojawiają się nazwiska Kirshner i Aleksandrowicz).
Kosztują też książki (rzadko) i czasopisma – z roku na rok pojawia się ich więcej. Wśród tytułów znajdziemy: „Echo” (czy chodzi o ilustrowany tygodnik powieściowy i humorystyczny wydawany w Poznaniu?), „Różę Duchowną” ( w podtytule: „czasopismo miesięczne, poświęcone czci N. P. Maryi Królowej Różańca św.”, ukazujące się od 1858 roku we Lwowie, Krakowie i Warszawie), „Głos Narodu” (dziennik polityczny, ukazujący się od 1893 roku w Krakowie), „Drogowskaz” (miesięcznik poświęcony rekolekcjom zamkniętym, wydawany w Trzebinii od 1933), „Przewodnik Katolicki” (najstarszy w Polsce tygodnik katolicki, ukazujący się od 1895 r. do dziś po przerwie w latach 1939-1956).
W kontekście wydatków w poszczególnych miesiącach pojawiają się: Mama i Babcia (pisane zawsze wielką literą), Andzia (najczęściej), Wiktusia, Marysia, Józio, Stefek, Stasia i kupowane dla nich materiały na ubrania („na spódnice”, „na koszule”), trzewiki, chustki, kalesony, pończochy, zabawki, lekarstwa. W styczniu 1909 odnotowane zostanie 5 zł Bruzdom na pogrzeb, od października 1933 przez kilka miesięcy 1,20 zł dla starej Bałkowej (może za jakieś usługi?).
Papier, po latach, stał się kruchy i delikatny wymaga dużej ostrożności. Postrzępionych brzegów nie chroni już brązowa okładka – jej resztki zachowały się przy grzbiecie. Pismo na początku wydaje się bardziej staranne niż na ostatnich stronach, ale zapiski nie przestają być czytelne i systematyczne. Dziś czytanie odręcznego pisma nie jest doświadczeniem codziennym – tym bardziej ma się wrażenie, że śledząc kształt liter, zaglądamy przez ramię konkretnej osobie, która je po sobie zostawiła. Kim była?