

W twórczości neoludowej, jak nazwał kontynuację dawnej sztuki ludowej Antoni Kroh, pojawiło się miejsce na tematy odległe od sacrum. Można było pozwolić sobie na ukazywanie już nie tylko kapliczkowych Matek Boskich, Chrystusów i świętych patronów chłopskiego losu, ale rzeźbić bohaterów narodowych czy ukazywać sceny rodzajowe. W latach największej prosperity powojennej twórczości ludowej, przypadającej mniej więcej na dwie dekady od początku lat 60. do stanu wojennego w 1981 roku, twórcy ludowi zazwyczaj sprawnie funkcjonowali w dwóch obiegach. Pracowali jako „świątkarze”, rzeźbiąc dla rodziny i sąsiedztwa zgodnie z tradycją, ale to wielu z nich nie wystarczało, nawiązywali jeszcze kontakty z kolekcjonerami, kustoszami w muzeach, animatorami kultury i działaczami organizacji krajoznawczych. Pojawiał się wtedy impuls do sięgania po nowe tematy, które podobały się licznemu gronu spoza własnego środowiska. Docenienie osiągnięć wyrażone dyplomem uznania, wystawą w lokalnym domu kultury czy nagrodą pieniężną, bywało silną zachętą do dalszej przygody ze sztuką. W zbiorach MEK posiadamy przykłady około 300 rzeźbiarzy z całej Polski, których prace stanowią niezwykle różnorodny i ciekawy zapis twórczej aktywności z tamtych lat, ujawniające wrażliwych i utalentowanych artystów. Jednym z nich jest Jan Bernasiewicz zwany „Bernasiem”, urodzony w 1908 roku w Jaworzni-Gniewcach koło Kielc (zm. 1984), zapamiętany nie tylko jako samorodny rzeźbiarz, ale także pamiętnikarz, zielarz i wróżbita.
Jana Bernasiewicza można zaliczyć do grona twórców, dla których minimalizm stał się głównym środkiem wyrazu plastycznego. Rzeźbione przez niego postaci mają smukłe sylwetki, ich bryły pozostają surowe albo tylko nieznacznie podkolorowane kredką, flamastrem czy wypalaniem, zawsze można w nich dostrzec walcowaty kształt klocka, z którego zostały wydobyte. Podobnie rzeźbiło kilka innych twórców, by przypomnieć Karola Wójciaka „Heródka” z Lipnicy Wielkiej, Helenę Szypawkę-Ptaszyńską z Maluszyna czy Szczepana Muchę z Szali. „Bernaś” tak samo upodobał sobie drewno, mówił że jest ono materiałem czystym i szlachetnym, zachwycało go, że „nie jest już ziemią, a nie jest jeszcze ciałem”. Rzeźbieniem zajął się w podeszłym wieku, uważał swoją pracę za posłannictwo, stąd towarzyszył mu pośpiech, by zdążyć ze wszystkimi pomysłami twórczymi. Zgromadzone figury prezentował w ogrodzie zamienionym w prywatne muzeum*.
W omawianej rzeźbie autor skupił się na ukazaniu rysów podłużnej twarzy, a także na zwieńczeniu głowy hełmem – najważniejszym atrybucie strażaka. Na korpusie widzimy jeszcze wycięcie i niebieską linię markującą poły płaszcza. Figura prawdopodobnie spoczywała na podstawie, o czym świadczą ślady brązowego laku na podeszwach butów.
Przypuszczam, że Bernasiewiczowi nie chodziło o zwyczajne wyrzeźbienie strażaka. Naiwnie hieratyczny, statyczny, jakby niedokończony, bezręki strażak to być może ktoś z grona znajomych, strażak-ochotnik z wiejskiej remizy, który gotowy jest nieść pomoc, gdy piorun zapali stodołę lub rzeka podmyje wały przeciwpowodziowe. Tak samo ważny i potrzebny jak miejscowy kowal, listonosz, rolnik, gospodyni domowa, muzykant i szereg innych postaci, które wyszły spod siekiery i dłuta „Bernasia”.
Rzeźba pochodzi z kolekcji Jerzego Pałysiewicza, pracownika Wydziału Kultury Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Kielcach, zakupiona została do zbiorów MEK w 1977 roku.
*Od 1991 roku dzieła „Bernasia” są eksponowane w skansenie w Tokarni na wystawie Ocalić od zapomnienia. Jan Bernasiewicz, twórca ogrodu rzeźb.
Grzegorz Graff
Jana Bernasiewicza można zaliczyć do grona twórców, dla których minimalizm stał się głównym środkiem wyrazu plastycznego. Rzeźbione przez niego postaci mają smukłe sylwetki, ich bryły pozostają surowe albo tylko nieznacznie podkolorowane kredką, flamastrem czy wypalaniem, zawsze można w nich dostrzec walcowaty kształt klocka, z którego zostały wydobyte. Podobnie rzeźbiło kilka innych twórców, by przypomnieć Karola Wójciaka „Heródka” z Lipnicy Wielkiej, Helenę Szypawkę-Ptaszyńską z Maluszyna czy Szczepana Muchę z Szali. „Bernaś” tak samo upodobał sobie drewno, mówił że jest ono materiałem czystym i szlachetnym, zachwycało go, że „nie jest już ziemią, a nie jest jeszcze ciałem”. Rzeźbieniem zajął się w podeszłym wieku, uważał swoją pracę za posłannictwo, stąd towarzyszył mu pośpiech, by zdążyć ze wszystkimi pomysłami twórczymi. Zgromadzone figury prezentował w ogrodzie zamienionym w prywatne muzeum*.
W omawianej rzeźbie autor skupił się na ukazaniu rysów podłużnej twarzy, a także na zwieńczeniu głowy hełmem – najważniejszym atrybucie strażaka. Na korpusie widzimy jeszcze wycięcie i niebieską linię markującą poły płaszcza. Figura prawdopodobnie spoczywała na podstawie, o czym świadczą ślady brązowego laku na podeszwach butów.
Przypuszczam, że Bernasiewiczowi nie chodziło o zwyczajne wyrzeźbienie strażaka. Naiwnie hieratyczny, statyczny, jakby niedokończony, bezręki strażak to być może ktoś z grona znajomych, strażak-ochotnik z wiejskiej remizy, który gotowy jest nieść pomoc, gdy piorun zapali stodołę lub rzeka podmyje wały przeciwpowodziowe. Tak samo ważny i potrzebny jak miejscowy kowal, listonosz, rolnik, gospodyni domowa, muzykant i szereg innych postaci, które wyszły spod siekiery i dłuta „Bernasia”.
Rzeźba pochodzi z kolekcji Jerzego Pałysiewicza, pracownika Wydziału Kultury Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Kielcach, zakupiona została do zbiorów MEK w 1977 roku.
*Od 1991 roku dzieła „Bernasia” są eksponowane w skansenie w Tokarni na wystawie Ocalić od zapomnienia. Jan Bernasiewicz, twórca ogrodu rzeźb.
Opracował
Grzegorz GraffŹródła
- Barbara Erber, Jan Bernasiewicz – twórca ogrodu rzeźb, Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, 1986/1987, t. 15, s. 259–304.
- Antoni Kroh, Wesołego Alleluja Polsko Ludowo, Warszawa 2014.
- Blog „Świętokrzyskie włóczęgi”, http://swietokrzyskiewloczegi.blogspot.com/2018/06/to-jest-moje-bo-ja-to-robie-i-pilnuje.html (dostęp 27.04.2020).