Zastanawiamy się czasem, gdzie leży prawda. Nie wszyscy ją znajdują. Zapraszam więc do Prawdy na Litwie, gdzie mieszkał niegdyś „dziadek”, który świecił domownikom łuczywem, aby w długie zimowe wieczory mogli zjeść wspólnie posiłek, a nawet się ogrzać. W tym okresie „dziadek” był wykorzystywany do wszystkiego, z racji większej ilości wolnego czasu, świecił bowiem na różnej wysokości i dlatego mógł się nawet wdrapać na piec.
Ten dość zaskakujący splot myśli wiąże się z poważnym problemem w dawnej kulturze ludowej – oświetleniem. W czasach kiedy nie było elektryczności, jeszcze przed wynalezieniem lampy naftowej przez Ignacego Łukaszewicza, do oświetlania pomieszczeń powszechnie stosowano tzw. „świecaki”, czyli stojaki do łuczywa. Ich działanie było bardzo proste – w metalowy uchwyt na szczycie wkładano suchą, żywiczną szczapę drewna, którą następnie podpalano. Pozyskanie łuczywa było jednak pracochłonne. W Soli (pow. Żywiec) szczapy, którymi oświetlano izby darto za pomocą specjalnego hebla ze świeżo ściętego drzewa bukowego, a pracę tę wykonywały aż trzy osoby! Takie łuczywo, po rocznym wysuszeniu, miało swe miejsce w specjalnie wykonanej szczelinie muru nad nalepą pieca lub w drewnianym stojaku z metalowymi szczypcami u góry. „Świecak” stanowił odpowiednik dzisiejszej lampy – solidna, odpowiednio wyważona podstawa zapewniała sprzętowi zarazem stabilność i mobilność – można go było bezpiecznie przenosić i stawiać w różnych miejscach izby, również na stole. Drewniana listwa pozwalała także na regulowanie wysokości położenia źródła światła. W karcie obiektu znajdujemy krótki opis stojaka z 1913 roku autorstwa ofiarodawcy: „dziadek do wkładania weń łuczywa (świetacz) osadzony ruchomo w ramie żelaznej, dla podnoszenia światła do żądanej wysokości”.
Pełen zalet „świecak” miał oczywiście także wady. Płonące łuczywo wymagało nadzoru i systematycznego pozbywania się zwęglonych resztek wypalonego drewna. Strącaniem węgielków do przygotowanych wcześniej misek z wodą, musiały zajmować się dzieci, a w dworach szlacheckich i rycerskich zamkach – jak pisze Seweryn Udziela – czuwał na tym specjalnie wyznaczony służący. Poza tym, oświetlanie łuczywem produkowało sporo dymu, który gromadził się pod powałą izby. W powszechnym użyciu do 1860-70, a sporadycznie zapewne do 1918 roku, stosowane były „świecaki”, które nie odprowadzały dymu (tego typu urządzeniem jest prezentowany obiekt). Później zaczęto stosować takie, które posiadały polepiony od wewnątrz kaptur (tzw. kominek).
Wykonywanie prac domowych, takich jak przędzenie na przęślicy i kołowrotku (w XIX wieku dziewczęta tkały wspólnie w jesienno - zimowe wieczory), przy „świecaku” bez kominka odprowadzającego dym wydają się dzisiaj niemożliwe, a jednak tak bywało. Zaskakującym jest to, że takie przyrządy z długim łuczywem znajdowano jeszcze przed II wojną w południowej części powiatu bocheńskiego.
Prezentowany „świecak” jest jednym z trzynastu podobnych urządzeń znajdujących się w kolekcji MEK, lecz jedynym tego typu. Trafił do kolekcji w 1913 roku, przekazany przez Wandalina Szukiewicza, archeologa zamieszkałego w Naczy koło Prawdy.
Opracował Piotr Worytkiewicz.
Bibliografia:
Frankowski E., Jak lud nasz oświetlał chaty, „Ziemia” T. IV, 1913
Mach H., Dawne oświetlenie mieszkań w powiecie bocheńskim, „Orli Lot” R. X/1929, nr 3
Udziela S., Oświetlanie mieszkań, „Orli Lot” nr 4, 1928
Węgrzynowicz L., Jak dawniej oświetlano izby wiejskie w Soli?, „Orli Lot” R. X/1929, nr 3
Ten dość zaskakujący splot myśli wiąże się z poważnym problemem w dawnej kulturze ludowej – oświetleniem. W czasach kiedy nie było elektryczności, jeszcze przed wynalezieniem lampy naftowej przez Ignacego Łukaszewicza, do oświetlania pomieszczeń powszechnie stosowano tzw. „świecaki”, czyli stojaki do łuczywa. Ich działanie było bardzo proste – w metalowy uchwyt na szczycie wkładano suchą, żywiczną szczapę drewna, którą następnie podpalano. Pozyskanie łuczywa było jednak pracochłonne. W Soli (pow. Żywiec) szczapy, którymi oświetlano izby darto za pomocą specjalnego hebla ze świeżo ściętego drzewa bukowego, a pracę tę wykonywały aż trzy osoby! Takie łuczywo, po rocznym wysuszeniu, miało swe miejsce w specjalnie wykonanej szczelinie muru nad nalepą pieca lub w drewnianym stojaku z metalowymi szczypcami u góry. „Świecak” stanowił odpowiednik dzisiejszej lampy – solidna, odpowiednio wyważona podstawa zapewniała sprzętowi zarazem stabilność i mobilność – można go było bezpiecznie przenosić i stawiać w różnych miejscach izby, również na stole. Drewniana listwa pozwalała także na regulowanie wysokości położenia źródła światła. W karcie obiektu znajdujemy krótki opis stojaka z 1913 roku autorstwa ofiarodawcy: „dziadek do wkładania weń łuczywa (świetacz) osadzony ruchomo w ramie żelaznej, dla podnoszenia światła do żądanej wysokości”.
Pełen zalet „świecak” miał oczywiście także wady. Płonące łuczywo wymagało nadzoru i systematycznego pozbywania się zwęglonych resztek wypalonego drewna. Strącaniem węgielków do przygotowanych wcześniej misek z wodą, musiały zajmować się dzieci, a w dworach szlacheckich i rycerskich zamkach – jak pisze Seweryn Udziela – czuwał na tym specjalnie wyznaczony służący. Poza tym, oświetlanie łuczywem produkowało sporo dymu, który gromadził się pod powałą izby. W powszechnym użyciu do 1860-70, a sporadycznie zapewne do 1918 roku, stosowane były „świecaki”, które nie odprowadzały dymu (tego typu urządzeniem jest prezentowany obiekt). Później zaczęto stosować takie, które posiadały polepiony od wewnątrz kaptur (tzw. kominek).
Wykonywanie prac domowych, takich jak przędzenie na przęślicy i kołowrotku (w XIX wieku dziewczęta tkały wspólnie w jesienno - zimowe wieczory), przy „świecaku” bez kominka odprowadzającego dym wydają się dzisiaj niemożliwe, a jednak tak bywało. Zaskakującym jest to, że takie przyrządy z długim łuczywem znajdowano jeszcze przed II wojną w południowej części powiatu bocheńskiego.
Prezentowany „świecak” jest jednym z trzynastu podobnych urządzeń znajdujących się w kolekcji MEK, lecz jedynym tego typu. Trafił do kolekcji w 1913 roku, przekazany przez Wandalina Szukiewicza, archeologa zamieszkałego w Naczy koło Prawdy.
Opracował Piotr Worytkiewicz.
Bibliografia:
Frankowski E., Jak lud nasz oświetlał chaty, „Ziemia” T. IV, 1913
Mach H., Dawne oświetlenie mieszkań w powiecie bocheńskim, „Orli Lot” R. X/1929, nr 3
Udziela S., Oświetlanie mieszkań, „Orli Lot” nr 4, 1928
Węgrzynowicz L., Jak dawniej oświetlano izby wiejskie w Soli?, „Orli Lot” R. X/1929, nr 3