

„Jezus Maria! To, co wrzuciliście teraz do ognia, to kawa!” – miał krzyknąć 12 września 1683 roku niejaki Kulczycki (vel Kolschitzky), na widok tego, jak dragoni porządkujący łupy po oblegających Wiedeń Turkach, próbują pozbyć się w ognisku worków z ziarnem – uznali je za niepotrzebną wiedeńczykom karmę dla wielbłądów. Odnalezione w porzuconym obozie wezyra zapasy kawy miały stać się zasobem, który posłużył Kulczyckiemu (niejednokrotnie przekradającemu się za linię wroga bohaterowi oblężenia) do założenia pierwszej w Wiedniu kawiarni. Tak głosi legenda.
Z kawą wiąże się zresztą mnóstwo legend, jak ta o tańczących kozach, które miały przyczynić się do odkrycia niezwykłych właściwości niepozornych ziaren. Arabski (lub w innej wersji abisyński) pasterz spostrzegł ponoć, że jego kozy są bardzo ożywione po zjedzeniu owoców z jednego krzewu: nie spały nocą i wesoło podskakiwały. Nawet dojrzały samiec zachowywał się jak niesforne koźlątko. Pasterz nie mógł się oprzeć ciekawości i spróbował nieznanych ziaren…
Historycy dowodzą, że ojczyzną kawy jest Etiopia. Stamtąd, w XV wieku, jemeńscy sufi mieli ją sprowadzić na Półwysep Arabski. Efekt ożywienia, jaki przynosi kawa, uznali za przydatny podczas odprawiania obrzędów. Stwierdzili, że kawa zachęca do dobrego postępowania i przyspiesza ekstazę.
Bardzo szybko (choć nie bez sprzeciwów) kawa stała się popularnym napojem wśród wyznawców Islamu. Rozpowszechnił się zwyczaj picia jej poza domem. Kawiarnie zyskały sławę miejsc, gdzie kwitnie życie towarzyskie, powstaje poezja, toczą się religijne i polityczne spory (jak później wszędzie, gdziekolwiek pojawiła się kawa). Ziarna kawy prażono, a następnie mielono na proszek w młynkach lub rozdrabiano w moździerzach, następnie gotowano i wlewano do maleńkich filiżanek. Europejczyków podróżujących na Bliski Wschód fascynował nie tylko zapach i smak czarnego napoju, ale też fakt, że Arabowie i Turcy pili kawę małymi łyczkami natychmiast po podaniu, bardzo gorącą. Najbardziej charakterystycznym dźwiękiem pierwszych na świecie kawiarni miało być siorbanie. Stałych bywalców tych lokali szokował natomiast europejski zwyczaj proszenia o dolanie do kawy mleka.
W ciągu pięciu stuleci kawa zawojowała świat. Pomimo skierowanych przeciwko niej dekretów władców, zakazów przywódców religijnych i gróźb medyków. Wraz ze wzrostem popularności w kolejnych częściach świata kawa zyskiwała żarliwych przeciwników i nie mniej oddanych obrońców. Wśród jej apologetów znalazł się m.in. Jan Sebastian Bach, który w 1734 roku (podczas antykawowej kampanii niemieckiego rządu) napisał Kantatę o kawie. „Och, jak słodki jest smak kawy, słodszy niż tysiąc pocałunków” – wyznawała główna bohaterka libretta, zapewniając, że przyjmie wyłącznie takiego kandydata na męża, który obieca, iż będzie mogła pić kawę, kiedy tylko zechce. Jeden z historyków kawy, Wiliam Ukers, pisał, że wszędzie tam, gdzie pojawiała się kawa, doprowadzała do rewolucji. Dowodził, że kawa to napój najbardziej radykalny – jako pobudzająca ludzi do myślenia, zawsze jest niebezpieczna dla tyranów i wrogów wolności.
Za pierwszy europejski lokal, w którym podawano kawę (wbrew ambicjom wenecjan i paryżan) uznać trzeba kawiarnię w Sarajewie – jej istnienie potwierdzają źródła z 1592 roku, podczas gdy na Zachodzie kontynentu kawa zagościła na dobre dopiero w drugiej połowie XVII wieku.
W Polsce kawa upowszechniła się z początkiem XIX wieku. „Musiała być tęga i z grubym kożuchem, a taką nazywano polską” – odnotował Gloger. – Po dworach większych w wieku XVIII i pierwszej połowie XIX utrzymywane były do przyrządzania kawy oddzielne kawiarki”. Tę modę sportretował w Panu Tadeuszu Mickiewicz:
„Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku,
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość miodowego płynu”.
Tam, gdzie nie starczało pieniędzy na „ziarna w najlepszym gatunku”, robiono kawę z palonej pszenicy, z żyta, cykorii, żołędzi lub mieszano te zastępniki z prawdziwą kawą. Czy trafiła także pod strzechy? Z pewnością tak, choć w zestawieniu stworzonym przez Janinę Leskiewiczową na podstawie materiałów zebranych w 1891 wśród galicyjskich chłopów, kawa zajmuje ostatnie miejsce wśród produktów goszczących na stołach mieszkańców polskich wsi (obok ryżu).
Nie przeszkodziło to, by sklepowy młynek do kawy znalazł się w Regionalnej Izbie Pamięci powstałej przy Hucie im. Lenina (dziś ArcelorMittal Poland Oddział w Krakowie), a stamtąd trafił do Społecznego Komitetu Budowy Skansenu w Nowej Hucie. Idea stworzenia skansenu przemysłu ludowego na terenie Nowej Huty zrodziła się w 1972 roku i do dziś ma swoich zwolenników – jednak nigdy nie udało się jej zrealizować. Najbliżej było w roku 1989, kiedy to do statutu Muzeum Etnograficznego w Krakowie dopisano nowy oddział: Skansen Budownictwa i Techniki Ludowej, a rok później przekazano MEK eksponaty zebrane w celu wyposażenia obiektów skansenu – wśród nich młynek. Na karcie inwentarzowej obiektu umieszczono informację: „Duży stopień zużycia”.
Młynek z pewnością pochodzi z czasów zanim podkrakowskie wsie zamieniły się w industrialny symbol zwycięskiego socjalizmu. I zanim sprowadzeni z całej Polski junacy na polach uprawnych wznieśli kombinat i osiedla dla zupełnie nowych mieszkańców. Na jednym z takich osiedli mieszkam i piszę te słowa, popijając kawę – przed zaparzeniem świeżo zmieloną w elektrycznym młynku niemieckiej firmy produkującej AGD.
W nowych mieszkańcach Nowej Huty zwyczaj picia kawy miała wprowadzić pierwsza tutejsza kawiarnia, „Stylowa”, otwarta w 1956 roku. Jedna z pierwszych kelnerek tego lokalu opowiada w reportażu Renaty Radłowskiej: „wpadłyśmy na pomysł, że do ciastka kawa będzie gratis, żeby konsument się dobrze nastawił. To najpierw kawę piły żony hutników, a oni na nie patrzyli. Czy po pierwszym łyku te żony nie sztywnieją, czy nie dostają paraliżu; i co to w ogóle ta kawa jest. (…) Tak właśnie wyrabiałyśmy w junakach światowe nawyki, światowy styl życia”.
Wydaje się jednak, że kawa nie była obca budowniczym Nowej Huty. Dowodzi tego choćby wspomnienie Szczepana Brzezińskiego, bohatera filmu Budowałem miasto: „Kto pił wódkę? Spirytus. I z kawą. Z kawą czarną był najlepszy”.
Opracowała Dorota Majkowska-Szajer
Bibliografia:
- Budowałem miasto, film dokumentalny, reż. Bohdan Kosiński, 1972
- Piotr Franaszek, Dieta chłopów galicyjskich w drugiej połowie XIX w. i na początku XX w., Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych 76, 289-313, 2016
- Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska, Warszawa 1958 (przedruk wydania 1900-1903)
- Marek Grabski, Ochrona budownictwa drewnianego. Małopolskie realizacje skansenowskie w końcu XIX i w XX wieku, Kraków 2012
- Božidar Jezernik, Kawa, przeł. Joanna Pomorska, Wołowiec 2011
- Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/pan-tadeusz.html
- Renata Radłowska, Jak Stylowa pić hutników kawę uczyła, „Gazeta Wyborcza”, 8 czerwca 2006, https://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,42699,3405204.html; czytane 20.03.2020