Pirzowiec

Treść

Zdjęcie opisywanego przedmiotu. Zdjęcie opisywanego przedmiotu.
Korona dla skubaczki przypomina swym kształtem i wielkością koronę żniwną zakładaną na głowę przodownicy. Ma ona kształt kopulasty, o podstawie w formie okręgu, z czterema pałąkami wykonanymi ze skręconych z drutem białych i barwionych gęsich piór - jednym końcem przymocowanych do podstawy, a drugim łączących się ze sobą u szczytu. Całość ozdobiona jest kwiatami i listkami z papieru, kokardami z wstążek, a pierwotnie także gałązkami mirtu.

Z informacji dołączonej do eksponatu wynika, że jest to „pirzowiec wykonany dla gospodyni po zakończeniu skubania pierza, za który zobowiązana jest dać poczęstunek”, a dalej czytamy, że „robią [to] do dziś dnia [1969 rok] jak kończy się skubanie pierza dla gospodyni, u której odbyła się ta czynność, która zobowiązana jest dać placek i zrobić zabawę”.

Zwyczaj wspólnego skubania pierza, o różnych lokalnych nazwach - szkubaczki, wyszkubki, darcie pierza, pierzajki - był formą pomocy sąsiedzkiej (najczęściej bezpłatnej), obligującej jednak do zrewanżowania się podobną pracą w kolejnych domach. Sama czynność skubania, bardzo pracochłonna, polegała na oddzielaniu chorągiewek pióra najczęściej gęsiego, od jego stosiny, co dawało pierze i puch. Najwięcej pracy było zawsze w domach, gdzie pannom na wydaniu przygotowywano posag, którego nieodłącznym elementem były pierzyny i kilka poduszek. Spotkania te były dla kobiet nie tylko wspólną pracą, ale także atrakcyjną formą życia towarzyskiego w sezonie jesienno-zimowym, bowiem skubanie pierza rozpoczynano na przełomie listopada i grudnia. Na zakończenie prac gospodyni przygotowywała poczęstunek, a tam gdzie były panny, przychodzili kawalerowie i spotkanie kończyło się śpiewem oraz tańcami przy akompaniamencie muzykantów. Lokalnie, jak w przypadku opisywanego tu eksponatu z terenu oświęcimskiego, gospodyni otrzymywała od uczestników koronę z pierza, zwaną tu pirzowcem.

Współcześnie do rzadkości należą już rodzinno-sąsiedzkie spotkania przy skubaniu pierza. Prawie zupełnie nie używamy już pierzyn, a też rozszerzająca się produkcja taniej pościeli z materiałów syntetycznych coraz częściej wypiera kosztowne kołdry i poduszki z gęsiego pierza i puchu.

Ten rzadki obiekt trafił do zbiorów MEK (za pośrednictwem Zofii Cieśli–Reinfussowej, kustosza MEK) z daru księdza Mieczysława Wardyńskiego, proboszcza we wsi Bielany w latach 1961-1985.

Bibliografia:
Jerzy Pośpiech, Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku, rozdział: Skubaczki, Opole 1987, s. 37-41
Opiekun: Karolina Pachla-Wojciechowska Zadaj pytanie o obiekt

Obiekty powiązane