Królu Herodzie za twe zbytki, chodź do piekła, boś ty brzydki… Opowieść o biblijnym okrutniku – królu Herodzie, jego zbrodni wymordowania dzieci w Betlejem i karze jaka go spotyka, zobrazowanej w postaci Śmierci ścinającej mu głowę kosą i Diabła porywającego go na widłach do piekła, to główny wątek przedstawień kukiełkowych teatrzyków bożonarodzeniowych – szopek.
Figurki jasełkowe wyobrażające samą scenę Narodzenia, najczęściej drukowane na papierze i umieszczone pod słomianym daszkiem w centrum wielowieżowego budynku to nieruchome tło przedstawienia szopki. W rzeczywistości był to wielowątkowy spektakl, którego treść, wraz ze świeckimi, satyrycznymi intermediami, wywodzi się jeszcze ze średniowiecznych misteriów. Aktorów występujących na szopkowej scenie nazywamy dziś kukiełkami. W czasach, gdy ożywały one w rękach ukrytych za szopką kolędników nazywane były wyłącznie lalkami, a odgrywanie widowiska z ich użyciem – puszczaniem lalek. Nic dziwnego zresztą, bo do ich wyrobu używano często dziecięcych laleczek. W jednym zestawie kukiełek znajdować się mogły zarówno całe lalki celuloidowe, porcelanowe główki połączone z drewnianymi korpusami i mniej lub bardziej udatnie rzeźbione figurki. Wszystkie nasadzano na patyki pełniące funkcję rączek do trzymania kukiełek, charakteryzowano i ubierano w odpowiednie kostiumy.
Kukiełki na scenie podskakiwały, tańczyły, obracały się, kłaniały. Niektóre z nich, dzięki odpowiedniej konstrukcji, wykonywały dodatkowe ruchy – przykładowo Czarownica klecąca masło czy Śmierć lub Diabeł unoszące ręce z kosą czy widłami. Jak pisał Stanisław Cercha w 1914 roku: Szopki pokazywano po domach dla uciechy dzieci. Lalki starali się wykonywać jak najsztuczniej, a niektóre z nich jak najśmieszniej. Najwięcej sztuki wymagał król Herod, gdyż krew musiała mu tryskać, kiedy śmierć kosą mu głowę ścinała.
W sferze domysłów pozostaje wykonanie sztuki z tryskaniem krwi, ale wszystkie zachowane w zbiorach Muzeum Etnograficznego kukiełki przedstawiające króla Heroda nie mają głowy na stałe przymocowanej do tułowia, która – po ścięciu przez Śmierć – zawsze musiała spaść. Są w tej kolekcji kukiełki Heroda, które głowę mają nałożoną na sterczący gwoździk, z boku szyi przymocowaną do ramienia paskiem skóry czy tkaniny i wtedy opada ona tylko na bok. Inne mają głowę na sznurku, który poprowadzony jest wewnątrz tułowia kukiełki, początkowo trzymany przez kolędnika razem z rączką, w momencie ścięcia puszczony, powoduje, że głowa spada w dół. Dramaturgii tej scence dodawał efekt buchających płomieni, gdy w deskach sceny szopkowej otwierała się zapadnia i Diabeł wraz z Herodem na widłach znikał w czeluściach piekielnych, jak to było w szopce Michała Ezenekiera.
Kukiełka ubrana w zdobione szaty, czerwony płaszcz, z naturalistycznie rzeźbioną, polichromowaną głową w koronie i trzymająca berło - jak na króla Heroda przystało, jest częścią całego zespołu kukiełek. Tadeusz Estreicher (1871-1952, chemik, profesor UJ) zakupił je wraz z szopką w Wieliczce. Było to 2 lutego 1904 roku, czyli dokładnie w dzień zakończenia sezonu kolędowania, w święto Matki Boskiej Gromnicznej. Prawdopodobnie właściciele szopkowego biznesu zrezygnowali z niego i dzięki temu szopka wraz z kukiełkami trafiła do zbiorów muzealnych. Na kartce wklejonej w pokrywę drewnianej skrzynki, wraz z informacją o zakupie szopki, znajduje się odręczny spis kukiełek, zatytułowany: Personel szopki wielickiej w tej skrzynce…, niewykluczone, że zapisany ręką samego darczyńcy, Tadeusza Estreichera. Był on przedstawicielem rodu profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, zasłużonego dla nauki polskiej, ale także dla szopkarstwa krakowskiego. Karol Estreicher (starszy, 1827-1908) historyk literatury i miłośnik teatru, jako pierwszy ok. roku 1848, spisał tekst przedstawienia szopki krakowskiej. Jego wnuk, Karol Estreicher (młodszy, 1906-1984, historyk sztuki) pozostawił opis szopki i przedstawienia Michała Ezenekiera w książce pt. „Nie od razu Kraków zbudowano”. Stanisław Estreicher (1869-1939, historyk prawa), któremu zawdzięczamy zachowanie do dziś najstarszej szopki krakowskiej, a który zbierał materiały do rozprawy naukowej o szopce, w książeczce „Szopka krakowska”, tak tłumaczył swoją pasję: Szopkę widywałem od dzieciństwa i miejscami – jak prawie wszystkie dzieci w Krakowie – umiałem i umiem ją na pamięć. Kto widział kiedykolwiek młodocianych słuchaczy, z jakim zapałem, z otwartemi oczami i zapartym oddechem, przysłuchują się tragicznym losom króla Heroda, nie będzie się temu dziwił.
Opracowała Małgorzata Oleszkiewicz
Bibliografia:
Stanisław Cercha, Kleparz, przedmieście Krakowa przed 50 laty, Kraków 1914.
Karol Estreicher, Nie od razu Kraków zbudowano, Kraków 1947.
Jan Krupski (Stanisław i Tadeusz Estreicherowie), Szopka krakowska, Kraków 1904.
Figurki jasełkowe wyobrażające samą scenę Narodzenia, najczęściej drukowane na papierze i umieszczone pod słomianym daszkiem w centrum wielowieżowego budynku to nieruchome tło przedstawienia szopki. W rzeczywistości był to wielowątkowy spektakl, którego treść, wraz ze świeckimi, satyrycznymi intermediami, wywodzi się jeszcze ze średniowiecznych misteriów. Aktorów występujących na szopkowej scenie nazywamy dziś kukiełkami. W czasach, gdy ożywały one w rękach ukrytych za szopką kolędników nazywane były wyłącznie lalkami, a odgrywanie widowiska z ich użyciem – puszczaniem lalek. Nic dziwnego zresztą, bo do ich wyrobu używano często dziecięcych laleczek. W jednym zestawie kukiełek znajdować się mogły zarówno całe lalki celuloidowe, porcelanowe główki połączone z drewnianymi korpusami i mniej lub bardziej udatnie rzeźbione figurki. Wszystkie nasadzano na patyki pełniące funkcję rączek do trzymania kukiełek, charakteryzowano i ubierano w odpowiednie kostiumy.
Kukiełki na scenie podskakiwały, tańczyły, obracały się, kłaniały. Niektóre z nich, dzięki odpowiedniej konstrukcji, wykonywały dodatkowe ruchy – przykładowo Czarownica klecąca masło czy Śmierć lub Diabeł unoszące ręce z kosą czy widłami. Jak pisał Stanisław Cercha w 1914 roku: Szopki pokazywano po domach dla uciechy dzieci. Lalki starali się wykonywać jak najsztuczniej, a niektóre z nich jak najśmieszniej. Najwięcej sztuki wymagał król Herod, gdyż krew musiała mu tryskać, kiedy śmierć kosą mu głowę ścinała.
W sferze domysłów pozostaje wykonanie sztuki z tryskaniem krwi, ale wszystkie zachowane w zbiorach Muzeum Etnograficznego kukiełki przedstawiające króla Heroda nie mają głowy na stałe przymocowanej do tułowia, która – po ścięciu przez Śmierć – zawsze musiała spaść. Są w tej kolekcji kukiełki Heroda, które głowę mają nałożoną na sterczący gwoździk, z boku szyi przymocowaną do ramienia paskiem skóry czy tkaniny i wtedy opada ona tylko na bok. Inne mają głowę na sznurku, który poprowadzony jest wewnątrz tułowia kukiełki, początkowo trzymany przez kolędnika razem z rączką, w momencie ścięcia puszczony, powoduje, że głowa spada w dół. Dramaturgii tej scence dodawał efekt buchających płomieni, gdy w deskach sceny szopkowej otwierała się zapadnia i Diabeł wraz z Herodem na widłach znikał w czeluściach piekielnych, jak to było w szopce Michała Ezenekiera.
Kukiełka ubrana w zdobione szaty, czerwony płaszcz, z naturalistycznie rzeźbioną, polichromowaną głową w koronie i trzymająca berło - jak na króla Heroda przystało, jest częścią całego zespołu kukiełek. Tadeusz Estreicher (1871-1952, chemik, profesor UJ) zakupił je wraz z szopką w Wieliczce. Było to 2 lutego 1904 roku, czyli dokładnie w dzień zakończenia sezonu kolędowania, w święto Matki Boskiej Gromnicznej. Prawdopodobnie właściciele szopkowego biznesu zrezygnowali z niego i dzięki temu szopka wraz z kukiełkami trafiła do zbiorów muzealnych. Na kartce wklejonej w pokrywę drewnianej skrzynki, wraz z informacją o zakupie szopki, znajduje się odręczny spis kukiełek, zatytułowany: Personel szopki wielickiej w tej skrzynce…, niewykluczone, że zapisany ręką samego darczyńcy, Tadeusza Estreichera. Był on przedstawicielem rodu profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, zasłużonego dla nauki polskiej, ale także dla szopkarstwa krakowskiego. Karol Estreicher (starszy, 1827-1908) historyk literatury i miłośnik teatru, jako pierwszy ok. roku 1848, spisał tekst przedstawienia szopki krakowskiej. Jego wnuk, Karol Estreicher (młodszy, 1906-1984, historyk sztuki) pozostawił opis szopki i przedstawienia Michała Ezenekiera w książce pt. „Nie od razu Kraków zbudowano”. Stanisław Estreicher (1869-1939, historyk prawa), któremu zawdzięczamy zachowanie do dziś najstarszej szopki krakowskiej, a który zbierał materiały do rozprawy naukowej o szopce, w książeczce „Szopka krakowska”, tak tłumaczył swoją pasję: Szopkę widywałem od dzieciństwa i miejscami – jak prawie wszystkie dzieci w Krakowie – umiałem i umiem ją na pamięć. Kto widział kiedykolwiek młodocianych słuchaczy, z jakim zapałem, z otwartemi oczami i zapartym oddechem, przysłuchują się tragicznym losom króla Heroda, nie będzie się temu dziwił.
Opracowała Małgorzata Oleszkiewicz
Bibliografia:
Stanisław Cercha, Kleparz, przedmieście Krakowa przed 50 laty, Kraków 1914.
Karol Estreicher, Nie od razu Kraków zbudowano, Kraków 1947.
Jan Krupski (Stanisław i Tadeusz Estreicherowie), Szopka krakowska, Kraków 1904.