

Dawne kopyto do robienia butów na jedną nogę przywiezione do Muzeum przez Jędrzeja Ligęzę w 1929 roku – z miejsca intryguje ową „jedną nogą” bo przecież człowiek ma dwie i każdy szewc który robił buty posługiwał się parą tych narzędzi. A tu jedno i jeszcze „starodawne”!
W początkach lat 80-tych XX wieku podczas badań na Podkarpaciu pytałem w środowiskach małomiasteczkowych o jedną nogę, interesowało mnie, czy aby rzeczywiście dawniej ludziom było wygodnie chodzić w butach wykonanych na jednym i tym samym kopycie?
Okazało się, że pytanie nie jest takie śmieszne jak się wydaje, bowiem dawniej zimy w górzystym terenie były ciężkie i jedynym ratunkiem dla nogi było okręcenie jej słomianym wiechciem na tzw. okrączkę. W ten sposób but wykonany na podstawie jednego modelu czyli kopycie z kawałka drewna lipowego stawał się podobny do drugiego a czynność zmiany nogi nazywano przezuciem. W gwarze sądeckiej „przezucie” do dzisiaj oznacza „ zmianę obuwia”, ale dawniej taka zamiana dotyczyła raczej nogi bogatego chłopa.
To co było tradycją przetrwało w legendzie o jednym kopycie czyli w folklorze słownym trwającym do dzisiaj w powiedzeniu „zrobić coś na jedno kopyto” a więc niesumiennie, niechlujnie, byle jak…
Opracował Piotr Worytkiewicz.