

Andrzej Dybczak, antropolog i pisarz, w 2010 roku spędził trzy miesiące w Kabulu w Afganistanie. Chciał tam zrobić film dokumentalny ukazujący perspektywę zwykłych Afgańczyków. Pewnego dnia, przechodząc jedną z ulic, zauważył mały sklep z produktami ze szkła. Kiedy wszedł do środka, okazało się, że przy sklepie znajduje się również warsztat, w którym produkuje się szkło według tradycyjnych technik.
Właścicielem warsztatu był Nasrullah Fiza, który przeprowadził się tutaj z Heratu, miasta znanego z handlu i rzemiosła, a przede wszystkim z wyrobu szkła wedle technik niezmieniających się od tysiącleci. Ponieważ w trakcie wojny zarówno handel, jak i rzemiosło nie mają się najlepiej, Nasrullah wraz z synem Khairullahem był zmuszony szukać innych możliwości zbytu w stolicy. Wtedy w ich życiu pojawił się Dybczak.
„Uczyłem się dari. I byłem w stanie porozumiewać się w tym języku na podstawowym poziomie. Dobre było to, że Khairullah mówił trochę po angielsku. I to ułatwiało sprawę. Uczyłem też Khairullaha obsługi komputera. Marzył, żeby sobie kupić komputer. Chciał zmienić swoje życie. Skończyło się na tym, że spędzałem z nimi bardzo dużo czasu, od rana do nocy”.
Jak mówi Dybczak, w warsztacie Fizy przeprowadzano wiele rozmów: od plotek po dysputy teologiczne. Tymczasem po drugiej stronie ulicy wojna nie dawała o sobie zapomnieć.
„Po drugiej stronie tej uliczki był… Wtedy to się nazywało guesthouse. Rodzaj strzeżonego hotelu, w którym mieszkali różni najemnicy, dziennikarze takich stacji, jak BBC, Reuters. Ale głównie najemnicy. Czy wojskowi, czy budowlańcy. W razie zaatakowania tego strzeżonego budynku i tak najbardziej ucierpieliby właśnie niechronieni niczym rzemieślnicy z sąsiedztwa. Kontrast pomiędzy delikatnością szkła a brutalną rzeczywistością dookoła był czymś, co na dobrą sprawę zaprowadziło mnie do tego miejsca”.
„Miałem niezbyt profesjonalny aparat fotograficzny, którym filmowałem to, co dzieje się w pracowni. Stale ktoś tam przychodził ogrzać się, napić herbaty czy pogadać”.
„Szkło, które produkuje Nasrullah i jemu podobni, wywodzi się bezpośrednio z Mezopotamii. Kiedyś wytapiało się je z kamieni, dzisiaj używa się do tego butelek szklanych i innej stłuczki. Często butelek po piwie wypijanym, pomimo oficjalnej prohibicji, przez mieszkańców sąsiedniego guesthousu. Ale piec niczym nie różni się od tego opisanego na tabliczkach klinowych do dzisiaj przechowywanych w British Museum. Warunki pracy też raczej nie”.
„Szkło herackie cieszy się wielkim zainteresowaniem na Zachodzie. W samym Afganistanie znacznie mniejszym”.
Prezentowany w MEK film powstał na podstawie materiału zarejestrowanego w pracowni Nasrullaha Fizy w 2010 roku.
Link do filmu: www.youtube.com/watch?v=hjpH9aSKcck
Opracowała: Agnieszka Marczak.
O cyklu MIKROHISTORIE
Spoglądamy na przedmioty z kolekcji MEK oczami ich dawnych użytkowników. Co miesiąc rozmawiamy z inną osobą, by móc usłyszeć niewypowiedziane dotąd historie rzeczy z perspektywy ludzi, do których one należały. Powstają w ten sposób opowieści: o domu, dzieciństwie, podróżach. Innym razem: o pracy, wierze, pięknie i miłości. Mikrohistorie o życiu, po prostu.
Wybrane obiekty oraz fragmenty rozmów z ich byłymi użytkownikami można oglądać w Ratuszu na Placu Wolnica 1, bez konieczności kupowania biletu.