

[Kliknij zdjęcie powyżej, by obejrzeć całość]
Kilkanaście osób zebrało się o zmierzchu wokół wysokiego stosu z długich gałęzi ułożonego na łagodnie opadającym zboczu pola w okolicach wsi Dobra, w powiecie limanowskim. Dwie młode kobiety i mężczyzna w mundurze legionisty (być może na przepustce) oraz kilku siedzących chłopców spoglądało w stronę fotografa. Pozostali – głównie młodsze dzieci nie mogły ustać do zdjęcia bez ruchu. Zapisały się w fotoczułej substancji jako rozmyte, anonimowe postacie, nadające zdjęciu tajemniczości. Oddały dobrze nastrój chwili – ekscytującego oczekiwania aż stos, zwany sobótką, zostanie podpalony, a magiczna granica czasu miedzy dniem i nocą rozświetli się blaskiem obrzędowego ognia.
Seweryn Udziela w 1898 roku pisał: Już w wigilię Zielonych Świątek, w sobotę o zmierzchu, pokazują się ognie tu i ówdzie po polach, ale dopiero w święta wieczorem, przy czasie pogodnym, błyszczy cała okolica tysiącami świateł. Jedne pojedynczo, inne znowu gromadnie, pojawiają się wśród gwaru, krzyków i śpiewów i to zbiegają się razem, to znowu rozpraszają wśród pól i do późnej nocy ożywiają okolicę wesołem pokrzykiwaniem i światłem. („Sobótki w okolicach Wieliczki”, Rękopis w zbiorach MEK, nr. inw. I/1499/Rkp)
Ogniska zwane sobótkami, palono, w zależności od lokalnych tradycji, w czasie tzw. Zielonych Świąt, czyli święta Zesłania Ducha Świętego, obchodzonego pięćdziesiąt dni po Niedzieli Wielkanocnej lub w noc świętojańską – poprzedzającą dzień Św. Jana Chrzciciela (24 czerwca). Ogniom tym przypisywano m.in. moce ochronne i zapewniające pomyślność. Dym miał zapobiegać gradom, a popiół rozsypany po polach gwarantować obfite plony. Takie i podobne zabiegi magiczne miały swoje źródła w obrzędach przedchrześcijańskich. Pobrzmiewa w nich echo kultu solarnego. Wierzono, że słońce i ogień, jako jego symbol, jest dawcą życia i jednocześnie ma moc niszczycielską.
Sebastian Flizak przedstawił obrazowo w swoich notatkach, jak wyglądały obchody święta w latach 50-tych w okolicach Mszany Dolnej: W poniedziałek zielony po południu zbierali się chłopcy (…) i szli do lasu zbierać drzewo na sobótkę. Stawiali dużą kupę drewna, często większą niż porządna fura i zapalali ją dopiero wtedy, kiedy już było ciemno. Przy sobótkach śpiewano różne pieśni, a niekiedy nawet tańczono przy akompaniamencie harmonii i skrzypiec. Każdy starał się przeskoczyć przez ogień, aby udowodnić, że nie jest tchórzem, dla dobra swojej skóry. Wierzono, że jeśli ktoś nie wyjdzie popatrzeć na sobótki, to już drugich nie doczeka. Toteż wieczorem wszyscy wychodzili z domów i patrzyli na płonące ognie. Wynoszono nawet maleńkie dzieci, gdyż uważano, że nie będzie się ich chwytało „złe”.(S. Flizak. „O niektórych zwyczajach religijnych”, Rękopis w zbiorach PTL Mszana Dolna, bez nr.inw.)
Natomiast ogniska rozniecane w noc świętojańską i towarzyszące im zwyczaje miały także cechy obrzędów związanych z przesileniem letnim, rytualnych obchodów najkrótszej nocy w roku, zwanej też w różnych regionach Polski: Sobótką, Nocą Kupały, Kupalnocką lub Palinocką.
Autorem zdjęcia z Dobrej z 1919 roku, utrwalonego na szklanym negatywie o wymiarach 9 x 12 cm, był Leopold Węgrzynowicz (1881-1960), nauczyciel, krajoznawca, wieloletni redaktor pisma krajoznawczego „Orli lot”. Współpracował z Muzeum Etnograficznym w Krakowie katalogując zbiory oraz wykonując przeźrocza. Jednocześnie, jako wychowawca, nauczyciel oraz Przewodniczący Komisji Kół Krajoznawczych Młodzieży Szkolnej inspirował uczniów i studentów do wyjazdów, poznawania kraju, przyrody, kultury. Zachęcał do zbierania i publikowania na łamach „Orlego Lotu” opisów, opracowań - zwłaszcza kultury ludowej z regionu. Promował również gromadzenie eksponatów etnograficznych dla muzeów. Sam publikował artykuły i prace naukowe o obrzędach, zwyczajach, rzemiośle, budownictwie, szczególnie z ukochanej przez siebie rodzinnej ziemi limanowskiej i okolic miejscowości Dobrej. Zapewne fotografia sobótki powstała z potrzeby utrwalenia i opisania tego symbolicznego i widowiskowego zwyczaju.
Opracowała: Anna Sulich-Liga