

Kompozycja ujęta jest w prostokąt leżący. Przedstawia ptaka, przypominającego łabędzia lub kaczkę. Płynący ptak widoczny jest z prawego profilu. Nad nim znajduje się 7-ramienna gwiazda. Po obu stronach obraz zamykają dwie wijące się, ulistnione rośliny. Całość otoczona jest białym obramowaniem.
Drzeworyt odciśnięty został na papierze czarną farbą, z klocka wykonanego z miękkiego, lipowego drewna. Autor posługując się prawdopodobnie nożem, wyciął w desce konturowy, prosty rysunek bez modelunku. Po pokryciu czarną farbą niewyciętego tła, uzyskał na odbitce biały rysunek.
Klocek z którego odciśnięto grafikę, wykonany został przez rzeźbiarza ludowego - Jędrzeja Wawrę (1864 – 1937) z Gorzenia Dolnego. Oprócz tego z wizerunkiem ptaka, autor przygotował w tym czasie jeszcze trzy. Przedstawiały serce, monstrancję i klęczącego aniołka. Do wykonania klocków drzeworytniczych zachęcony został przez mieszkającego „po sąsiedzku” Emila Zegadłowicza (1888-1941). Poeta i pisarz zauroczony osobowością i twórczością poznanego w 1923 roku „beskidzkiego powsinogi”, otoczył go opieką, zachęcając do rzeźbienia. Jędrzeja Wawrę, którego tak jak i jego sąsiedzi - nazywał Wowrą, uczynił także bohaterem poematu „Ballada o świątkarzu”, oraz poświęcił mu trzy utwory pisane prozą. W swoim dworku zgromadził pokaźną kolekcję prac ludowego artysty, które prezentował swoim gościom, przyczyniając się do dużego zainteresowania jego twórczością.
Na początku 1925 roku Zegadłowicz zaproponował Wawrze przygotowanie kilku drzeworytów. Był to czas, kiedy wśród badaczy, artystów i kolekcjonerów zainteresowanie tą w zasadzie zanikłą w 2. połowie XIX wieku dziedziną twórczości ludowej było bardzo żywe. Marzenie o wskrzeszeniu zapomnianego wśród ludowych artystów drzeworytnictwa Zegadłowicz postanowił wcielić w życie. Jak wspominał sam Wawro: „Przysed roz – nie zrobilibyście mi – pado – takiej piecątki z figurkami? Wyrzniecie se, pado, nozem w desce i fertyg. – A co by nie? Rzeke”. Wawro przystał na propozycję literata, zapewniając go, że w młodości wykonywał „piecątki”. Cóż, szybko okazało się, że nie było „fertyg” - wbrew zapewnieniom rzeźbiarz nie miał pojęcia o zasadach tworzenia drzeworytów. Próba wykonania pierwszych czterech klocków nie należała do udanych. Grubo cięte w miękkim, lipowym drewnie matryce wykonane zostały na niewygładzonych deskach. Już przy pierwszych próbach wykonania odbitek jedna z nich uległa zniszczeniu.
Niezrażony niepowodzeniem Zegadłowicz zakupił w Krakowie profesjonalne deski drzeworytnicze oraz dłuta, które ofiarował Wawrze. Ten rad nierad zabrał się ponownie do ich przygotowania. Twarde drewno z gruszy nastręczało mu wiele trudności, a praca nie wzbudziła jego entuzjazmu. Skarżył się więc później: „Jo tego ze swego pomyślunku nie robił, ino z woli pana Zegadłowica”. Koniec końców – sprostał zamówieniu. Na nowo wykonane klocki posłużyły do wydania teki „Piecątki beskidzkie”.
Spośród czterech pierwszych klocków ciętych w lipowym drewnie przez Wawrę, do dzisiaj zachowały się prawdopodobnie tylko dwie.
Powróćmy jeszcze do odbitki z wizerunkiem ptaka. Zegadłowicz wspominając ją we wstępie do teki drzeworytów, zatytułował ją „Łabędź” . Nie wiemy, czy taką nazwę nadał jej twórca, czy pomysłodawca ich powstania? Bywa, że ptak określany jest także nieraz mianem „kaczki”.
I w ten sposób parafrazując żartobliwą zagadkę, możemy wciąż próbować rozwiązać odwieczny dylemat: co to jest – po wodzie pływa i kaczka, czy łabędź się nazywa?
Opracowała:
Beata Skoczeń-Marchewka
Bibliografia:
Seweryn Tadeusz, Świątkarz powsinoga. Warszawa 1963
Seweryn Tadeusz, Żywot i dzieło powsinogi beskidzkiego Jędrzeja Wawry. „Polska Sztuka Ludowa”, nr 3: 1956, s. 144
Pieczątki beskidzkie Jędrzeja Wowra, Poznań 1938
Emil Zegadłowicz, Edward Kozikowski, O Jędrzeju Wowrze snycerzu beskidzkim. Warszawa 1957