Doniczka w kształcie kielicha; półkolista, kształtna czasza z wyodrębnionym kołnierzem zwężona ku dołowi przechodzi w niską nóżkę osadzoną w kolistej podstawce z krawędzią wywiniętą do góry. W nóżce niewielki otwór służący do odprowadzania nadmiaru wody na podstawkę. Doniczka wykonana z czerwonej gliny, polana z zewnątrz czerwoną angobą i pokryta glazurą. Na brzuścu dekoracje pisane białą i zieloną polewą – po trzy motywy kwiatków (lokalna nazwa wzoru kwiatki, kółeczka w kropki) i gałązek (gałązki, rózecki). Kołnierz pokryty pobiałką i ozdobiony linią falistą w kolorze zielonym. Doniczka o nr inwentarza 6709/MEK pochodzi z Łążka Ordynackiego, gdzie została wykonana najpewniej w latach międzywojennych.
Polska wieś sprzed wieku może kojarzyć się z wieloma roślinami. Myślę, że w nieśmiertelnym teleturnieju „Familiada” najwyżej punktowane byłyby zboża, ziemniaki, może len, może piękne i groźne polne chwasty. Rośliny doniczkowe raczej nie znalazłyby się wśród premiowanych odpowiedzi. I słusznie, co nie znaczy, że przed stu laty okna wszystkich wiejskich domów ziały pustką. O tym jakie kwiaty uprawiane były w doniczkach wspominał Jan Słomka w „Pamiętniku włościanina” wydanym po raz pierwszy w 1912 roku. W domu i koło domu, zwłaszcza tam, gdzie były starsze dziewczęta, spotykało się różne kwiaty. Do zwyczajnych kwiatów trzymanych w oknach, w wazonikach należały: pelargonie, girania (geranium), krezentyna (chryzantemy), rozmaryn, którymi okna były czasem zupełnie zaciemnione.
Do uprawy kwiatów doniczkowych niezbędne były doniczki wyrabiane przez garncarzy. Jednym z ośrodków tego rzemiosła był Łążek Ordynacki – wieś położona wśród lasów, na południowy zachód od Janowa Lubelskiego, dziś na pograniczu województwa podkarpackiego i lubelskiego, a przed I wojną światową na granicy zaboru rosyjskiego i austriackiego. Garncarstwo w Łążku Ordynackim funkcjonowało już w połowie XIX w., ale rozwój rzemiosła przypadł na ostatnią ćwierć tego stulecia, gdy we wsi osiedliło się kilkunastu garncarzy z Galicji. Jednym z pierwszych garncarzy – migrantów był Walenty Całka (1856-1897) pochodzący z Medyni Głogowskiej – znanego ośrodka garncarskiego. Zapewne dzięki Całce w Łążku znalazł się później, w 1895 roku, młodszy brat jego żony – Piotr Kuźniar (Kuźniarz) (1867-1930), który odwiedzał swojego szwagra już w dzieciństwie. Kuźniarz był garncarzem ciekawym świata i bardzo zainteresowanym swoim rozwojem zawodowym. Nie dość, że dużo podróżował by doskonalić swoje umiejętności, to jeszcze sprowadzał i czytał ówczesne fachowe wydawnictwa i podręczniki, z których bardzo chętnie czerpał wiedzę i inspiracje. Prawdopodobnie w takim wydawnictwie, a może podczas podróży, Kuźniarz zetknął się z doniczką w kształcie przypominającym puchar i zapoczątkował jej produkcję. Wazonek na nóżce, bo tak nazywano ten wyrób, bardzo różnił się od klasycznych stożkowatych doniczek wyrabianych w Łążku już przed I wojną, zarówno walorami dekoracyjnymi, jak i stopniem trudności wykonania. Nie wszyscy garncarze byli na tyle zręczni, aby wytoczyć zgrabny pucharek, ale zapewne wielu podejmowało takie próby, gdyż oryginalne wazonki były chętnie kupowane. Garncarstwo w Łążku przetrwało do dziś, a wraz z nim trwają wazonki na nóżce. Można się o tym przekonać podczas Ogólnopolskich Spotkań Garncarskich organizowanych co roku w Łążku Garncarskim – wsi, która wydzieliła się z Łążka Ordynackiego i przyjęła należytą, ze wszech miar uzasadnioną nazwę.
Poza swoją główną naturalną funkcją, czyli wydawaniem nasion i owoców - kwiaty przede wszystkim ozdabiają nasz świat. Zakwitają wszędzie – w ogródkach, na łąkach, w lasach, ale także na polach szeroko rozumianej kultury: na ubraniach, naczyniach, tatuażach, w baśniach, bajkach, pieśniach i piosenkach. Pełnią ważne role w obrzędach rodzinnych i dorocznych. W polskiej kulturze ludowej kojarzone są z wiosną, młodością, pięknem, miłością, delikatnością i przemijaniem. Warto pamiętać, że nazwa kwiat jest etymologiczną krewną słów świat i gwiazda, bo podobnie jak one zawiera w sobie rys światłości i jasności.
Niebawem jesienny chłód oszpeci nasze ogródki i balkony, a potem sine dłonie mrozu zerwą wszystkie kwiaty. Na nowe trzeba będzie czekać wiele ciemnych dni. I wtedy o wiośnie i pięknie życia będą nam przypominać kwiaty doniczkowe - sansewierie, monstery i storczyki.
Opracowała Justyna Masłowiec
Bibliografia:
Jan Słomka, Pamiętnik włościanina od pańszczyzny do dni dzisiejszych, Kraków 1929, s. 59
Ewa Fryś-Pietraszkowa, Ośrodek garncarski w Łążku Ordynackim, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk 1973
Jerzy Bartmiński (red.), Słownik stereotypów i symboli ludowych, tom II Rośliny, część 3 Kwiaty, Lublin 2019