

Po płótnie lnianym oraz lnianym płótnie drukowanym ręcznie drukiem bezpośrednim, najwyższy czas na włączenie do grupy „obiektów tygodnia” formy, która właśnie do takiego druku służyła. W kolekcji Muzeum znajduje się 10 desek do druku bezpośredniego pochodzących z Czarnej koło Ustrzyk Dolnych, które zostały pozyskane do zbiorów w latach 30. XX w.
Deska rytowana jest dwustronnie. Z jednej strony widać wzór roślinny – gałązki i kwiatuszki, wykonane rytem wgłębnym, jedynie detale blaszek liści rzeźbione są rytem wypukłym. Druga strona formy rytowana jest rytem wypukłym. Deseń przedstawia ukośną kratę złożoną z wąskich pasów ze wzorem geometrycznym i szerszych pasm ze wzorem kwiatowym.
Znana od wielu wieków technika zdobienia tkanin drukiem, blisko spokrewniona z drzeworytnictwem, rozwinęła się w kulturze ludowej w XIX w. Druk bezpośredni porównać można do przybijania pieczątki, bo polega on na odbiciu wzoru z pokrytej farbą matrycy bezpośrednio na tkaninie. Farba łączy się z włóknami dzięki właściwościom oleju, który wchodzi w jej skład. Formy do druku tekstylnego, podobnie jak klocki drzeworytnicze, wyrabiano z twardego drewna, które było w stanie wytrzymać wielokrotny nacisk bez szkody dla drobnych elementów wzoru. Szerokość desek zależała od posiadanego drewna, a długość była ściśle związana z szerokością płótna. Desenie na desce wykonywano rytem wypukłym lub wgłębnym. Ryt wypukły dawał barwny wzór na jasnym tle, a wgłębny – jasny wzór na zadrukowanym tle. Wzory na formach, odpowiednio przyciętych i wystruganych przez stolarza, wykonywali często sami farbiarze posługując się piłką ręczną i nożykami. Praca rzeźbiarska odbywała się głównie wieczorami, bo w dzień drukarz drukował płótna. Przygotowanie jednej deski trwało około miesiąca. Wzory rzeźbiono najczęściej po obu stronach matrycy; oszczędzano w ten sposób drewno i energię wędrownego farbiarza, który nosząc mniej desek miał do dyspozycji szerszą ofertę deseni. W podstawowym zestawie narzędzi drukarskich oprócz matryc znajdowały się poduszki do rozcierania farby i przenoszenia jej na deski, wałek do przyciskania płótna do matrycy oraz przybory do sporządzania farby – tłuczek do rozbijania brył barwnika, miseczka i łopatka do mieszania. Wśród drukarskich akcesoriów nie brakowało także wzornika, czyli pasków papieru z odbitymi wzorami, z którego klientki wybierały desenie.
Drukowanie nie było skomplikowanym procesem i nie wymagało specjalnego, stacjonarnego warsztatu, dlatego rzemieślnik mógł część zamówień wykonywać we własnym domu, a część podczas wędrówki po okolicy. Informacja, że malarz pojawił się we wsi roznosiła się błyskawicznie i kobiety ruszały w umówione, znane już miejsce, z nadzieją, że wrócą do domów z tkaninami na piękne spódnice oraz na nowe spodnie dla mężczyzn. Miejscem tym była karczma lub dom położony w centrum wsi. Wzory drukowano na dostarczonym przez klientki domowym płótnie. Tkaninę przed drukowaniem nawilżano wodą i rozkładano na stole. Następnie farbę pobraną z naczynka rozcierano na poduszkach, aż uzyskała odpowiednią lepkość, później równomiernie przenoszono ją na deskę z wybranym wzorem. Matrycę mocno przyciskano do płótna, które później odwracano wraz z deską i gładzono wałkiem, aby utrwalić wzór. W ten sposób, kładąc wzór przy wzorze, zadrukowywano całe płótno. Ozdobioną tkaninę zwijano w rulon wzorem ku dołowi i oddawano klientce, która rozwijała je w domu i suszyła. W ciągu letniego, długiego dnia zręczny majster mógł zadrukować materiał na kilkanaście spódnic.
Deskę po wielokrotnym użyciu należało wyczyścić, gdyż zaschnięta farba wypełniała wgłębienia i rozmazywała wzór. W tym celu podgrzewano matrycę nad słabym ogniem, aby nieco rozpuścić farbę i ułatwić jej usunięcie. Służyły do tego szczotki z twardym włosiem oraz nożyki. Czyszczenie deski było pracochłonne i trwało kilka dni, ale po takim zabiegu matryca wyglądała pięknie - „jak glansowane buty”.
Ekspozycję narzędzi służących do druku bezpośredniego pochodzących z Czarnej, zdjęcia dobrze obrazujące technikę druku oraz przykłady wyrobów wykonanych tym sposobem, można zobaczyć na wystawie stałej Muzeum.
Ilekroć patrzę na formę do druku albo biorę ją do rąk (zawsze w rękawiczkach) zastanawiam się nad tym, czy chciałabym mieć coś z tkaniny ozdobionej takim wzorem. Zazwyczaj odpowiedź jest pozytywna. Wiadomo, jest to także rzecz gustu, ale uważam, że wzory są nie tylko po prostu ładne i przyjemne dla oka, ale aktualne, nowoczesne, a nawet uniwersalne. Chętnie zobaczyłabym je na swoich ubraniach i w swoim domu – na obiciach, doniczkach i płytkach (flizach), ręcznikach, obrusach, ściereczkach kuchennych i zastawie stołowej. Tortach i kruchych ciasteczkach.
Opracowała: Justyna Masłowiec