

[Kliknij zdjęcie powyżej, by obejrzeć całość]
Franciszek Walczowski (1902 – 1983), artysta malarz, konserwator dzieł sztuki, projektant, scenograf, wykładowca Krakowskiej ASP, antropozof. W swoich artystycznych wizjach twórczo rozwijał wątki z mitów i legend Słowian. Muzeum Etnograficzne w Krakowie posiada niemal wszystkie prace artysty – kilkaset obrazów, rysunków i szkiców.
Na akwareli widzimy trzy osoby w świetlistym żółtoróżowym otoku. W centrum znajduje się piękna młoda kobieta ubrana w długą turkusową suknię i lekkie sandały, a po bokach dwoje przytulonych do niej bosych dzieci we wzorzystych strojach. Dziewczynka jest oparta o zgiętą w kolanie nogę matki, chłopiec stoi z tyłu. Głowa kobiety nakryta krótkim welonem jest nieco pochylona, ramiona wzniesione, lewą rękę ma założoną na prawe przedramię, a w uniesionej prawej dłoni trzyma kwiat. Bladoróżowy, dorodny kielichowaty kwiat w pełnym rozkwicie. Podobne kwiaty widać u stóp bohaterów obrazu, a między nimi inne, w kształcie gwiazdek, z czerwonymi punktami pręcików. Na drugim planie, za plecami grupy widoczne są gałęzie z drobnymi listkami, a w tle, między listowiem, jasnoniebieskie fale obłoków.
Na obrazie wszystko jest pastelowe, łagodne, spokojne. Ludzie wyglądają jakby skamienieli, zatrzymali się w pół ruchu. Ich oczy są opuszczone, może nawet zamknięte, jak w nagłym olśnieniu. Otoczeni poświatą, stoją jak zaczarowani we fluorescencyjnej kapsule. Czy to kwiat, któremu kłania się kobieta, rzucił na nich urok?
Ciekawe, co to za kwiat? Może krokus. Krokusy (Crocus vernus) mają potwierdzoną moc przyciągania. Walczowski obraz namalował w 1966 r. Gdyby zrobił to pół wieku później, moglibyśmy przypuszczać, że artysta sportretował jedną z tysięcy grup rodzinnych uczestniczących w tradycyjnym najeździe turystów na krokusy w Dolinie Chochołowskiej. Wprawdzie ubrania bohaterów wyglądają anachronicznie, a bose stopy stoją w sprzeczności z wczesnowiosenną porą eventu, ale przecież nie takie rzeczy widujemy na ulicach miast i wsi oraz na górskich szlakach.
Może to szafran? Drogocenny lek, luksusowa przyprawa i barwnik, pozyskiwany z pręcików szafranu uprawnego (Crocus sativus)? A może zimowit jesienny (Colchicum autumnale) silnie trujący i jednocześnie silnie przeciwbólowy?
A może kosaciec – irys – zwany perunika – kwiat związany z Perunem, jednym z głównych bóstw mitologii słowiańskiej?
Tytuł obrazu „Nauka ziolarstwa” niestety nie wyjaśnia zagadki botanicznej, ale podpowiada wytłumaczenie dla sceny, którą widzimy. Być może jest to scena warsztatowa – matka prezentuje dzieciom kwiat i zaraz opowie o jego właściwościach. Patrząc na obraz od razu można zauważyć, że siła kwiatu jest ogromna.
Od dawna wiadomo, że aby poznać zioła, czyli rośliny posiadające znaczenie lecznicze i przyprawowe, należy odbyć solidny kurs. Wiedza, którą zgromadziliśmy w tej dziedzinie przez wieki eksperymentów i badań, jest przeogromna, bo już nasi najdawniejsi przodkowie korzystali z ziół. Starożytni kapłani, medycy, filozofowie i uczeni, średniowieczne mniszki i zakonnicy, panny apteczkowe w ziemiańskich dworach, wiejskie zielarki o długo pamiętanych imionach – wszyscy oni musieli nabyć odpowiednią wiedzę i umiejętności. Dla tych ostatnich mistrzyniami zielarskiego wtajemniczenia najczęściej bywały matki, babki i prababki.
Dziś naukę ziolarstwa można pobierać na państwowych wyższych uczelniach. Podyplomowe studia oferują m.in. Uniwersytet Medyczny w Poznaniu i Uniwersytet Rolniczy w Krakowie. Stacjonarne inżynierskie studia „Zielarstwo i fitoterapia” odbyć można na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy.
Okazuje się więc, że na terenie zdominowanym przez medycynę opartą o chemiczne syntetyki, jest też miejsce dla chemii nagietka lekarskiego, skrzypu polnego i pokrzywy zwyczajnej. O zainteresowaniu ziołami i zielarstwem przekonać się można wpisując w wyszukiwarkę popularnej księgarni internetowej hasło „zioła” albo „rośliny”. Otrzymamy wówczas długą listę zawierającą m.in. serię „Zioła w medycynie” wydawaną przez Wydawnictwo Lekarskie PZWL oraz książkę o życzeniowo brzmiącym tytule „Rośliny nas ocalą”.
Jak widać bardzo chcielibyśmy poznać naturę i odwołać się do jej mądrości i mocy. Może nawet marzymy o tym, by zamknąć się w ochronnej kapsule z kwietnych łąk, dzikich roślin jadalnych, herbatek z czystka. Zwłaszcza teraz, podczas wciąż czynnej pandemii wywołanej przez przebiegle mutujący wirus.
Opracowala: Justyna Masłowiec
Inne obrazy F. Walczowskiego:
https://etnomuzeum.eu/zbiory/lada-z-owocem-lona-orantka-obraz-franciszka-walczowskiego
https://etnomuzeum.eu/zbiory/skalka-tragedja-ziemi-polskiej-obraz-franciszka-walczowskiego
https://etnomuzeum.eu/zbiory/akwarela-mogilki-dziady