

Prezentowany w tym tygodniu Obiekt jest szczególny z wielu względów. Z budynkiem byłego Ratusza miasta Kazimierz związany jest znacznie dłużej niż Muzeum Etnograficzne, nie pochodzi też z jego zbiorów.
Dlaczego zatem zdecydowaliśmy się zaprezentować go w naszym cyklu Obiektu Tygodnia? Uznaliśmy, że tak ważny obiekt związany z jednej strony z historią Żydów krakowskich, a z drugiej – nierozerwalnie i integralnie związany z budynkiem ratusza – sercem Kazimierza i główną siedzibą naszego Muzeum zasługuje na to, żeby przyjrzeć mu się z bliska. Na co dzień mijany w pośpiechu, wrósł w kazimierski pejzaż tak mocno, że stał się niemal niezauważalny. Może więc właśnie teraz, w tym szczególnym czasie, będziemy potrafili poświęcić mu chwilę uwagi i refleksji, by w pełni docenić to, co dotychczas było powszedniością, niedostrzegalnym elementem krajobrazu?
Wokół płaskorzeźby narosło wiele nieprawdziwych informacji, jak chociażby ta mówiąca, że jest to „tylko” kopia czy wręcz współczesna replika. A jak jest naprawdę? Jaka była historia tablicy i kto był jej autorem?
Żeby w pełni zrozumieć genezę powstania dzieła i intencje dwóch pokoleń działaczy, którzy doprowadzili do jego powstania należy cofnąć się o półtora wieku, do roku 1869 i ponownego pochówku szczątków Kazimierza Wielkiego na Wawelu. Uroczystości pogrzebowe zorganizowano także na Kazimierzu, w postępowej synagodze Tempel. W przemowach i kazaniach podkreślano, że król Kazimierz był władcą tak chrześcijan, jak i żydów, bo to dzięki niemu znaleźli oni schronienie na krakowskim Kazimierzu. Te wydarzenia rozbudziły sympatie i wdzięczność, jakie do największego z Piastów żywili krakowscy Żydzi postępowi. Był to początek trwającego dwie dekady okresu najbardziej wzmożonego polskiego patriotyzmu, kiedy dominującą retoryką było podkreślanie królewskich zasług i ich znaczenia dla polsko-żydowskiej wspólnoty narodowej.
Kult, jakim Żydzi postępowi otaczali króla Kazimierza III, zrodził ideę godnego upamiętnienia w postaci postawienia pomnika. Już w roku 1884 zawiązał się pierwszy, prowizoryczny komitet jego budowy i rozpoczęto zbiórkę pieniędzy.
Skierowano odezwę do gmin żydowskich:
„Współwyznawcy! okażmy, że umiemy cenić pamięć naszych dobroczyńców, okażmy światu, że pojmujemy i rozumiemy wielkość idei, która przyświecała naszemu królewskiemu opiekunowi, wyraźmy mu naszą wdzięczność w sposób godny jego majestatu (…) Pomnik króla Kazimierza jak z jednej strony będzie wiecznym naszej czci i uwielbienia dowodem, tak z drugiej strony będzie on nam ciągle przypominał obowiązki nasze względem narodu, któremu tacy przewodniczyli mężowie”[1].
Składki prowadzone były w Krakowie i na prowincji, jednak zbiórka postępowała stosunkowo powoli. Rozpoczęły się także dyskusje i tarcia między młodymi żydowskimi postępowcami a starszym pokoleniem działaczy, jak chociażby znanym lekarzem, społecznikiem i radnym miejskim Jonatanem Warschauerem. Kontrowersje i wątpliwości wzbudzała m. in. kwestia ewentualnego dopuszczenia do finansowania przyszłego kazimierzowskiego pomnika chrześcijan, która –według niektórych – byłaby dowodem faktycznej współpracy i solidarności potomków królewskich poddanych bez różnicy wyznania.
Zgromadzone środki (2000 zł reńskich), choć wciąż niewystarczające, pozwoliły w 1888 r. rozpocząć wstępne rozmowy ze Stanisławem Lewandowskim, który miał stać się autorem przyszłego pomnika. Projekt zakładał odlaną w brązie postać króla naturalnej wielkości, ustawionym na postumencie z granitu śląskiego. Z czterech stron postumentu miały znaleźć się kolejno płaskorzeźby z przedstawieniami Świątyni Jerozolimskiej, zburzenia Jerozolimy, rozproszenia Żydów i ich przyjęcia do Polski przez Kazimierza Wielkiego. Koszty realizacji tego projektu, mimo rezygnacji Lewandowskiego z wynagrodzenia, wciąż zasadniczo przewyższały środki, którymi dysponował komitet budowy.
Na początku lat 90. XIX w., mimo wciąż niedostatecznych środków, powrócono do prac nad projektem pomnika, które tym razem powierzono braciom Janowi i Mieczysławowi Zawiejskim. Wizja pomnika według Zawiejskich miała iście monumentalny charakter. Całość miała mierzyć aż 8 metrów, z czego połowa przypadała na figurę króla, a druga na postument. Całość miała obejmować ozdobna kuta krata i cztery kandelabry. Przy okazji prac braci Zawiejskich po raz pierwszy wskazano plac Wolnica jako miejsce lokalizację pomnika. Niestety, również i ten projekt nie doczekał się realizacji.
W latach XIX w. wciąż niezrealizowana idea budowy pomnika odżywała jeszcze dwukrotnie. Około 1896 r. starania podjęły żydowskie kobiety, skupione wokół dziennikarki i pisarki, Anieli Korngut. Dwa lata później Stowarzyszenie im. Kazimierza Wielkiego powołał dr Leon Rothwein.
Początek nowego stulecia przyniósł zasadniczą zmianę nastrojów społeczeństwa żydowskiego, wśród którego – w miejsce wyraźnie obecnego polskiego patriotyzmu lat 80. – znaczącą rolę zaczął odgrywać syjonizm. Oczywistym stało się, że pomnik w kształcie planowym ćwierć wieku wcześniej jest już niemożliwy do urzeczywistnienia. Około 1907 r. zapadła więc decyzja o rezygnacji z pełno postaciowego monumentu, a zamiast niego ze zgromadzonych funduszy postanowiono ufundować znacznie skromniejsze dzieło: płaskorzeźbę ukazującą Przyjęcie Żydów do Polski przez Kazimierza Wielkiego. Była to jedna z czterech płaskorzeźb, jakie pierwotnie miały zdobić postument z projektu Lewandowskiego z 1889 r., wieńcząca symbolicznie cały cykl.
Z propozycją wykonania dzieła zwrócono się do młodego, ale osiągającego już znaczne sukcesy artystyczne rzeźbiarza Henryka (Herszela) Hochmana. Urodzony w Lublinie Hochman swoją edukację artystyczną rozpoczął u P. Rosena w Warszawie, by kontynuować ją w latach 1900-1906 w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych pod okiem F. Cynka i K. Laszczki. Zaszczytna propozycja, jaką otrzymał od krakowskiej Gminy Żydowskiej zastała go w Paryżu, gdzie –jak się wydaje – właśnie rozpoczynał błyskotliwą karierę w wąskim i elitarnym gronie uczniów samego Auguste’a Rodina. Zdecydował się jednak porzucić Francję, a tym samym być może światowy rozgłos i powrócił do kraju.
Gromadzone przez przeszło ćwierć wieku fundusze pozwoliły wreszcie na zamówienie płaskorzeźby. Wykonana z brązu prostokątna tablica przedstawiała grupę Żydów stojących pod murami miasta, przyjmowanych przez kobietę–anioła w królewskiej kazimierzowskiej koronie. Otaczała ją ozdobna bordiura zamówiona u Ludwika Wojtyczki, a podpis brzmiał: „Pamięci Kazimierza Wielkiego Żydzi-Polacy”. Rzeźbiarz zrzekł się honorarium, wobec czego za pozostałą części zebranej kwoty Gmina zamówiła drugą, skromniejszą rzeźbę, z wizerunkiem królowej Jadwigi. Jeszcze kilka lat musiało dzieło Hochmana poczekać na znalezienie odpowiedniego nań miejsca i uzyskanie stosownych zezwoleń. Nie zdążono na obchodzony w 1910 r. w budynku kazimierskiego ratusza uroczysty jubileusz 600–lecia urodzin króla Kazimierza Wielkiego i setną rocznicę istnienia w tym miejscu szkoły wydziałowej jego imienia.
Wreszcie we środę 15 listopada 1911 r., decyzją Rady Miasta, bez rozgłosu i przemów, płaskorzeźba Henryka Hochmana została wmurowana w północną ścianę budynku dawnego Ratusza miasta Kazimierz. Być może również przy tej okazji umieszczono drugą z jego prac we wnętrzu nowopowstałego budynku Gminy Żydowskiej na rogu ulicy Krakowskiej 41 i Skawińskiej 2.
Niestety do tej pory nie udało się odnaleźć jakiejkolwiek fotografii dzieła Henryka Hochmana, które przez niemal 30 lat zdobiło ratusz i… wzbudzało coraz żywsze dyskusje i kontrowersje. Wybrzmiewające coraz silniej, zwłaszcza wśród młodzieży, idee syjonizmu kształtowały zupełnie nowy obraz Żyda – dumnego, silnego i widzącego swoją przyszłość we własnym niepodległym państwie. Dlatego postać wyrzeźbionego Żyda klęczącego w uniżeniu przed Polonią i wręczającego jej święte zwoje wydawała się teraz niektórym co najmniej niestosowna.
Tablica z napisem „Pamięci Kazimierza Wielkiego Żydzi-Polacy” autorstwa Henryka Hochmana została usunięta i zniszczona w okresie hitlerowskiej okupacji Krakowa. Jej los podzieliła także praca z podobizną królowej Jadwigi. W tym czasie rzeźbiarz mieszkał nieopodal, a parterowy drewniany barak służył mu za atelier. Opiekował się szesnastoma syjamskimi kotami, zostawionymi przez jego przyjaciółkę, malarkę Henrykę Kernerównę, której udało się na początku wojny przedostać do Paryża. Czy Hochman widział osobiście dewastację swojego dzieła? – nie wiadomo. W okresie wysiedleń Żydów z Krakowa, również i on zmuszony był opuścić miasto. Koty porozdawał, skromną pracownię przekazał znajomemu. Całkowicie zrezygnowany, bez woli życia i możliwości tworzenia, znalazł się w Wieliczce. Tam doczekał tragicznego sierpnia 1942 r. Zagładę wielickich Żydów przetrwał w ukryciu na peryferiach miasteczka. Mimo zaoferowanej pomocy, a nawet stworzenia warunków do pracy twórczej dobrowolnie opuścił kryjówkę i udał się do istniejącego jeszcze getta w Bochni, gdzie podjął pracę w sierocińcu. Jego likwidacja i wymordowanie dzieci były dla Hochmana szokiem, z którego już się nie otrząsnął. Zginął rozstrzelany jesienią 1943 w masowej egzekucji w lasach pod Baczkowem.
Pół wieku po śmierci artysty, podczas przygotowań do wystawy Żydzi Polscy 1989-1990 odnaleziono w magazynach Muzeum Narodowego w Warszawie płaskorzeźbę jego autorstwa pt. Przyjęcie Żydów do Polski, powstałą w 1907 r. Nie sposób dziś rozstrzygnąć, na ile przedstawiona na niej scena jest podobna do tej uwiecznionej na tablicy zdobiącej ratusz. Być może jest to nawet jej pierwowzór albo wierna kopia. Pewnym jest jednak, że wyszła spod długa tego samego artysty.
6 września 1996 wmurowano odnalezioną płaskorzeźbę ponownie w elewację ratusza, tym razem od strony wschodniej, ponieważ w rezultacie rozbudowy budynku i prac rekonstrukcyjnych z lat 70-tych XX w. pierwotne miejsce umieszczenia tablicy (widoczne na prezentowanej fotografii ze zbiorów MEK) zostało zamurowane. Odsłonięcie odnalezionej tablicy Hochmana odbyło się w obecności Ehuda Olmerta, ówczesnego burmistrza Jerozolimy, prezydenta Miasta Krakowa Józefa Lassoty, a także dyrektor Muzeum Etnograficznego, Marii Zachorowskiej. Obecny tytuł brzmi: „Przyjęcie Żydów do Polski w średniowieczu”.
[1] „Ojczyzna”, 4, 1884, nr 8, s. 30-31, cyt. za: »Pamięci Kazimierza Wielkiego Żydzi-Polacy« – O zapomnianym projekcie budowy pomnika Kazimierza Wielkiego na krakowskim Kazimierzu [w:] „Modus. Prace z historii sztuki”, R. XVI, Kraków 2016, s. 63, 64.
Dlaczego zatem zdecydowaliśmy się zaprezentować go w naszym cyklu Obiektu Tygodnia? Uznaliśmy, że tak ważny obiekt związany z jednej strony z historią Żydów krakowskich, a z drugiej – nierozerwalnie i integralnie związany z budynkiem ratusza – sercem Kazimierza i główną siedzibą naszego Muzeum zasługuje na to, żeby przyjrzeć mu się z bliska. Na co dzień mijany w pośpiechu, wrósł w kazimierski pejzaż tak mocno, że stał się niemal niezauważalny. Może więc właśnie teraz, w tym szczególnym czasie, będziemy potrafili poświęcić mu chwilę uwagi i refleksji, by w pełni docenić to, co dotychczas było powszedniością, niedostrzegalnym elementem krajobrazu?
Wokół płaskorzeźby narosło wiele nieprawdziwych informacji, jak chociażby ta mówiąca, że jest to „tylko” kopia czy wręcz współczesna replika. A jak jest naprawdę? Jaka była historia tablicy i kto był jej autorem?
Żeby w pełni zrozumieć genezę powstania dzieła i intencje dwóch pokoleń działaczy, którzy doprowadzili do jego powstania należy cofnąć się o półtora wieku, do roku 1869 i ponownego pochówku szczątków Kazimierza Wielkiego na Wawelu. Uroczystości pogrzebowe zorganizowano także na Kazimierzu, w postępowej synagodze Tempel. W przemowach i kazaniach podkreślano, że król Kazimierz był władcą tak chrześcijan, jak i żydów, bo to dzięki niemu znaleźli oni schronienie na krakowskim Kazimierzu. Te wydarzenia rozbudziły sympatie i wdzięczność, jakie do największego z Piastów żywili krakowscy Żydzi postępowi. Był to początek trwającego dwie dekady okresu najbardziej wzmożonego polskiego patriotyzmu, kiedy dominującą retoryką było podkreślanie królewskich zasług i ich znaczenia dla polsko-żydowskiej wspólnoty narodowej.
Kult, jakim Żydzi postępowi otaczali króla Kazimierza III, zrodził ideę godnego upamiętnienia w postaci postawienia pomnika. Już w roku 1884 zawiązał się pierwszy, prowizoryczny komitet jego budowy i rozpoczęto zbiórkę pieniędzy.
Skierowano odezwę do gmin żydowskich:
„Współwyznawcy! okażmy, że umiemy cenić pamięć naszych dobroczyńców, okażmy światu, że pojmujemy i rozumiemy wielkość idei, która przyświecała naszemu królewskiemu opiekunowi, wyraźmy mu naszą wdzięczność w sposób godny jego majestatu (…) Pomnik króla Kazimierza jak z jednej strony będzie wiecznym naszej czci i uwielbienia dowodem, tak z drugiej strony będzie on nam ciągle przypominał obowiązki nasze względem narodu, któremu tacy przewodniczyli mężowie”[1].
Składki prowadzone były w Krakowie i na prowincji, jednak zbiórka postępowała stosunkowo powoli. Rozpoczęły się także dyskusje i tarcia między młodymi żydowskimi postępowcami a starszym pokoleniem działaczy, jak chociażby znanym lekarzem, społecznikiem i radnym miejskim Jonatanem Warschauerem. Kontrowersje i wątpliwości wzbudzała m. in. kwestia ewentualnego dopuszczenia do finansowania przyszłego kazimierzowskiego pomnika chrześcijan, która –według niektórych – byłaby dowodem faktycznej współpracy i solidarności potomków królewskich poddanych bez różnicy wyznania.
Zgromadzone środki (2000 zł reńskich), choć wciąż niewystarczające, pozwoliły w 1888 r. rozpocząć wstępne rozmowy ze Stanisławem Lewandowskim, który miał stać się autorem przyszłego pomnika. Projekt zakładał odlaną w brązie postać króla naturalnej wielkości, ustawionym na postumencie z granitu śląskiego. Z czterech stron postumentu miały znaleźć się kolejno płaskorzeźby z przedstawieniami Świątyni Jerozolimskiej, zburzenia Jerozolimy, rozproszenia Żydów i ich przyjęcia do Polski przez Kazimierza Wielkiego. Koszty realizacji tego projektu, mimo rezygnacji Lewandowskiego z wynagrodzenia, wciąż zasadniczo przewyższały środki, którymi dysponował komitet budowy.
Na początku lat 90. XIX w., mimo wciąż niedostatecznych środków, powrócono do prac nad projektem pomnika, które tym razem powierzono braciom Janowi i Mieczysławowi Zawiejskim. Wizja pomnika według Zawiejskich miała iście monumentalny charakter. Całość miała mierzyć aż 8 metrów, z czego połowa przypadała na figurę króla, a druga na postument. Całość miała obejmować ozdobna kuta krata i cztery kandelabry. Przy okazji prac braci Zawiejskich po raz pierwszy wskazano plac Wolnica jako miejsce lokalizację pomnika. Niestety, również i ten projekt nie doczekał się realizacji.
W latach XIX w. wciąż niezrealizowana idea budowy pomnika odżywała jeszcze dwukrotnie. Około 1896 r. starania podjęły żydowskie kobiety, skupione wokół dziennikarki i pisarki, Anieli Korngut. Dwa lata później Stowarzyszenie im. Kazimierza Wielkiego powołał dr Leon Rothwein.
Początek nowego stulecia przyniósł zasadniczą zmianę nastrojów społeczeństwa żydowskiego, wśród którego – w miejsce wyraźnie obecnego polskiego patriotyzmu lat 80. – znaczącą rolę zaczął odgrywać syjonizm. Oczywistym stało się, że pomnik w kształcie planowym ćwierć wieku wcześniej jest już niemożliwy do urzeczywistnienia. Około 1907 r. zapadła więc decyzja o rezygnacji z pełno postaciowego monumentu, a zamiast niego ze zgromadzonych funduszy postanowiono ufundować znacznie skromniejsze dzieło: płaskorzeźbę ukazującą Przyjęcie Żydów do Polski przez Kazimierza Wielkiego. Była to jedna z czterech płaskorzeźb, jakie pierwotnie miały zdobić postument z projektu Lewandowskiego z 1889 r., wieńcząca symbolicznie cały cykl.
Z propozycją wykonania dzieła zwrócono się do młodego, ale osiągającego już znaczne sukcesy artystyczne rzeźbiarza Henryka (Herszela) Hochmana. Urodzony w Lublinie Hochman swoją edukację artystyczną rozpoczął u P. Rosena w Warszawie, by kontynuować ją w latach 1900-1906 w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych pod okiem F. Cynka i K. Laszczki. Zaszczytna propozycja, jaką otrzymał od krakowskiej Gminy Żydowskiej zastała go w Paryżu, gdzie –jak się wydaje – właśnie rozpoczynał błyskotliwą karierę w wąskim i elitarnym gronie uczniów samego Auguste’a Rodina. Zdecydował się jednak porzucić Francję, a tym samym być może światowy rozgłos i powrócił do kraju.
Gromadzone przez przeszło ćwierć wieku fundusze pozwoliły wreszcie na zamówienie płaskorzeźby. Wykonana z brązu prostokątna tablica przedstawiała grupę Żydów stojących pod murami miasta, przyjmowanych przez kobietę–anioła w królewskiej kazimierzowskiej koronie. Otaczała ją ozdobna bordiura zamówiona u Ludwika Wojtyczki, a podpis brzmiał: „Pamięci Kazimierza Wielkiego Żydzi-Polacy”. Rzeźbiarz zrzekł się honorarium, wobec czego za pozostałą części zebranej kwoty Gmina zamówiła drugą, skromniejszą rzeźbę, z wizerunkiem królowej Jadwigi. Jeszcze kilka lat musiało dzieło Hochmana poczekać na znalezienie odpowiedniego nań miejsca i uzyskanie stosownych zezwoleń. Nie zdążono na obchodzony w 1910 r. w budynku kazimierskiego ratusza uroczysty jubileusz 600–lecia urodzin króla Kazimierza Wielkiego i setną rocznicę istnienia w tym miejscu szkoły wydziałowej jego imienia.
Wreszcie we środę 15 listopada 1911 r., decyzją Rady Miasta, bez rozgłosu i przemów, płaskorzeźba Henryka Hochmana została wmurowana w północną ścianę budynku dawnego Ratusza miasta Kazimierz. Być może również przy tej okazji umieszczono drugą z jego prac we wnętrzu nowopowstałego budynku Gminy Żydowskiej na rogu ulicy Krakowskiej 41 i Skawińskiej 2.
Niestety do tej pory nie udało się odnaleźć jakiejkolwiek fotografii dzieła Henryka Hochmana, które przez niemal 30 lat zdobiło ratusz i… wzbudzało coraz żywsze dyskusje i kontrowersje. Wybrzmiewające coraz silniej, zwłaszcza wśród młodzieży, idee syjonizmu kształtowały zupełnie nowy obraz Żyda – dumnego, silnego i widzącego swoją przyszłość we własnym niepodległym państwie. Dlatego postać wyrzeźbionego Żyda klęczącego w uniżeniu przed Polonią i wręczającego jej święte zwoje wydawała się teraz niektórym co najmniej niestosowna.
Tablica z napisem „Pamięci Kazimierza Wielkiego Żydzi-Polacy” autorstwa Henryka Hochmana została usunięta i zniszczona w okresie hitlerowskiej okupacji Krakowa. Jej los podzieliła także praca z podobizną królowej Jadwigi. W tym czasie rzeźbiarz mieszkał nieopodal, a parterowy drewniany barak służył mu za atelier. Opiekował się szesnastoma syjamskimi kotami, zostawionymi przez jego przyjaciółkę, malarkę Henrykę Kernerównę, której udało się na początku wojny przedostać do Paryża. Czy Hochman widział osobiście dewastację swojego dzieła? – nie wiadomo. W okresie wysiedleń Żydów z Krakowa, również i on zmuszony był opuścić miasto. Koty porozdawał, skromną pracownię przekazał znajomemu. Całkowicie zrezygnowany, bez woli życia i możliwości tworzenia, znalazł się w Wieliczce. Tam doczekał tragicznego sierpnia 1942 r. Zagładę wielickich Żydów przetrwał w ukryciu na peryferiach miasteczka. Mimo zaoferowanej pomocy, a nawet stworzenia warunków do pracy twórczej dobrowolnie opuścił kryjówkę i udał się do istniejącego jeszcze getta w Bochni, gdzie podjął pracę w sierocińcu. Jego likwidacja i wymordowanie dzieci były dla Hochmana szokiem, z którego już się nie otrząsnął. Zginął rozstrzelany jesienią 1943 w masowej egzekucji w lasach pod Baczkowem.
Pół wieku po śmierci artysty, podczas przygotowań do wystawy Żydzi Polscy 1989-1990 odnaleziono w magazynach Muzeum Narodowego w Warszawie płaskorzeźbę jego autorstwa pt. Przyjęcie Żydów do Polski, powstałą w 1907 r. Nie sposób dziś rozstrzygnąć, na ile przedstawiona na niej scena jest podobna do tej uwiecznionej na tablicy zdobiącej ratusz. Być może jest to nawet jej pierwowzór albo wierna kopia. Pewnym jest jednak, że wyszła spod długa tego samego artysty.
6 września 1996 wmurowano odnalezioną płaskorzeźbę ponownie w elewację ratusza, tym razem od strony wschodniej, ponieważ w rezultacie rozbudowy budynku i prac rekonstrukcyjnych z lat 70-tych XX w. pierwotne miejsce umieszczenia tablicy (widoczne na prezentowanej fotografii ze zbiorów MEK) zostało zamurowane. Odsłonięcie odnalezionej tablicy Hochmana odbyło się w obecności Ehuda Olmerta, ówczesnego burmistrza Jerozolimy, prezydenta Miasta Krakowa Józefa Lassoty, a także dyrektor Muzeum Etnograficznego, Marii Zachorowskiej. Obecny tytuł brzmi: „Przyjęcie Żydów do Polski w średniowieczu”.
Opracowała:
Kamila Wasilewska-PrędkiWybrana bibliografia:
- „Ilustrowany Kuryer Codzienny”, nr 264, 1911.
- „Nowa Reforma”, nr 532, 1911.
- „Nowy Dziennik”, nr 308, 1936.
- Jerzy Malinowski, Malarstwo i rzeźba Żydów Polskich w XIX i XX wieku, Warszawa 2000.
- Natasza Styrna, Henryk Hochman [w:] „Krakowianie. Wybitni Żydzi krakowscy XIV-XX w.”, Kraków 2006 [katalog wystawy].
- Alicja Maślak-Maciejewska, »Pamięci Kazimierza Wielkiego Żydzi-Polacy« – O zapomnianym projekcie budowy pomnika Kazimierza Wielkiego na krakowskim Kazimierzu [w:] „Modus. Prace z historii sztuki”, R. XVI, Kraków 2016.
- Henryk Schönker, Dotknięcie anioła, Warszawa 2018.
- Jubileuszowe Sprawozdanie Dyrekcyi szkoły wydziałowej imienia Kazimierza Wielkiego w Krakowie za rok szkolny 1909/1910, Kraków 1910.
[1] „Ojczyzna”, 4, 1884, nr 8, s. 30-31, cyt. za: »Pamięci Kazimierza Wielkiego Żydzi-Polacy« – O zapomnianym projekcie budowy pomnika Kazimierza Wielkiego na krakowskim Kazimierzu [w:] „Modus. Prace z historii sztuki”, R. XVI, Kraków 2016, s. 63, 64.