Lalka w stroju regionalnym langwedockim z okolic Tuluzy (departament Górna Garonna w Oksytanii w południowo-zachodniej Francji), wyrób jednej z najstarszych francuskich wytwórni lalek, Petitcollin. Jest nie tyle zabawką, co popularną pamiątką regionalną, nawiązującą do przeszłości regionu, który od połowy XIX wieku słynie z uprawy na skalę przemysłową fiołków, eksportowanych na rynki całej Europy. Bukieciki z fiołków sprzedawano też na miejscowym targu i na ulicach miasta, nadając mu specyficzny koloryt, stąd właśnie postać kwiaciarki, uwieczniona w laleczce-pamiątce, która stanowi zarazem wdzięczny obiekt kolekcjonerski.
Cechy rozpoznawcze tej postaci, to koszyczek wypełniony fioletowymi fiołkami oraz charakterystyczny kapelusz słomkowy o szerokim rondzie, ściągniętym przy twarzy aksamitną wstążką, zwany w dialekcie langwedockim la palhola (la pailhole, la paillole). Fiołki pojawiły się w rejonie Tuluzy w pierwszej połowie XIX wieku, szybko stając się ważną gałęzią jego gospodarki, natomiast kapelusz wymyśliła pod koniec XVIII wieku Pétronille Cantecor, żona rolnika i hodowcy owiec z Septfonds (dep. Tarn i Garonna w Oksytanii), matka trzynaściorga dzieci. Według rodzinnej tradycji pasąc owce urozmaicała sobie czas pleceniem warkoczy ze słomy, które później zszyła w formę kapelusza o małej główce i szerokim rondzie, idealnie nadającego się do ochrony przed słońcem podczas pracy w polu. Kapelusz szybko zyskał uznanie wśród wiejskich kobiet i w 1796 roku dwudziestosześcioletnia Pétronille otworzyła warsztat kapeluszniczy, który kilkadziesiąt lat później był już rodzinną fabryką, używającą maszyn do prasowania warkoczy i ich zszywania. Splatanie zaś warkoczy, skupowanych przez warsztaty kapelusznicze, dostarczało dodatkowego zarobku wieśniaczkom, które przyuczały się do tej pracy już w wieku ośmiu lat.
Natomiast fiołki, które przyniosły Tuluzie sławę i stały się jej emblematem, zaczęto uprawiać w tym rejonie od 1854 roku, kiedy do miejscowości Saint-Jory sprowadzono ich wczesnowiosenną odmianę (Viola odorata „Parme de Toulouse”, popularnie nazywana Violette de Toulouse), charakteryzującą się lśniącymi liśćmi i drobnymi podwójnymi kwiatami, fioletowymi z białą gardzielą, o bardzo silnym zapachu. Zakwitały one już w lutym, co zwiększało ich atrakcyjność. Z czasem uzyskano odmiany bardzo odporne na mróz, wytrzymujące temperatury nawet do -18 stopni, choć jednocześnie wrażliwe na wilgoć, więc w porze zimowej wymagające osłony szklarniowej. Za troskliwą opiekę odwdzięczają się długim kwitnieniem – zakwitają dwukrotnie, jesienią i bardzo wczesną wiosną, a kwitną przez siedem, a nawet osiem miesięcy. Fiołki te służą nie tylko jako miła dekoracja i upominek – produkuje się z nich perfumy, a że są jadalne, to także likiery, konfitury, a nawet słodycze w postaci kandyzowanych lub krystalizowanych kwiatów. W pierwszej połowie XX wieku popyt na fiołki był tak duży, że ich uprawą zajmowało się ponad sześciuset producentów. W drugiej połowie wieku popyt zmalał, uprawy zaczęły zanikać. Tradycję uratowało kilku upartych hodowców tych kwiatów, a w 1993 roku powstało stowarzyszenie „Terre de Violettes", skupiające producentów likierów, perfum i fiołków kandyzowanych, oraz wielbicieli tradycji. Od 2003 roku Stowarzyszenie organizuje w Tuluzie Święto Fiołków.
Pełny strój, używany przez kobiety w rejonie Tuluzy, był oczywiście dużo bardziej skomplikowany, a także zróżnicowany, w zależności od zamożności i pozycji społecznej noszącej go kobiety. Ubiór ubogich, pracujących na swoje utrzymanie kwiaciarek, albo niezamożnych kobiet wiejskich, był zapewne znacznie skromniejszy, niż bogatych mieszczek, zawsze jednak składał się z podobnych podstawowych elementów.
Bieliznę stanowiła długa biała koszula, zdobiona wokół mankietów i szyi haftem lub koronkami, oraz długie co najmniej do kolan, białe pantalony, również zdobione koronką. Na koszulę kobiety wkładały rodzaj stanika, zwanego w używanym w okolicach Tuluzy dialekcie le caracao. Szyto go z cienkiego białego lub kolorowego płócienka, ściągano z przodu za pomocą wstążki, a gors zdobiono haftem i plisowaniem, widocznym spod rozpiętego gorsetu lub kaftanika. Gorset (le casavé) był mocno ściśnięty w pasie, z baskinką podkreślającą biodra. W zimowej wersji był to kaftanik z długimi rękawami i kołnierzem chroniącym przed zimnem. Pantalony skrywały kobiety pod dwiema obszernymi halkami, białą i prążkowaną, dodającymi objętości długiej i szerokiej, drobno fałdowanej w pasie spódnicy, na której uszycie zużywano od czterech do siedmiu metrów tkaniny. W zależności od indywidualnych upodobań i aktualnej mody noszono spódnice w prążki, w drukowane wzory oraz gładkie, w kolorach zielonym, bordowym , czerwonym, żółtym, ciemnoniebieskim. Natomiast kolor fioletowy, dzisiaj często spotykany na lalkach pamiątkarskich, nawiązujący do koloru fiołków, w rzeczywistości zarezerwowany był dla okresu żałoby. Z przodu spódnicę okrywał fartuszek (le davantal), pełniący funkcję zarazem ochronną i dekoracyjną, w wersji codziennej satynowy lub bawełniany, z dwiema kieszeniami, w wersji świątecznej jedwabny, zdobiony koronkami i wstążkami.
Na ramionach la mondina, czyli mieszkanka Tuluzy i jej okolic, nosiła chustkę zwaną la punta, trójkątną lub kwadratową, złożoną w pół po przekątnej. W zależności od sezonu lub okazji wykonana była ona z mniej lub bardziej dekoracyjnych tkanin, z frędzlami lub bez, często haftowana lub obszyta taśmą pasmanteryjną, zawsze starannie układana wokół szyi i dekoltu; mniejsze chustki przypinano z przodu dekoracyjnymi szpilkami lub agrafkami do ubrania, końce większych wpuszczano pod fartuszek.
Stroju dopełniały białe pończochy oraz drewniane saboty lub skórzane buty, biżuteria, którą w najprostszej formie stanowił krzyżyk zawieszony na szyi na czarnej aksamitnej tasiemce, oraz wspomniany już kapelusz. Miał on niewielką, płaską główkę, owiniętą szeroką, czarną lub bordową, aksamitną wstążką, której dwa wolne końce zawiązywano pod brodą, ściągając jednocześnie szerokie boki kapelusza tak, by przylegały do twarzy, podczas gdy jego górna część tworzyła nad nią rodzaj półkolistej budki. Kapelusza nie zakładano nigdy wprost na włosy. Najpierw owijano głowę, nawet trzykrotnie, bawełnianą lub muślinową białą opaską, zwaną le bendel albo le bendou, dbając, by zdobiąca ją koronka okalała twarz i wystawała spod złożonej w trójkąt kolorowej chustki, le moucadou del cap, układanej starannie tak, by jej końce zawiązane były w dekoracyjny sposób nad czołem lub z tyłu głowy. Dopiero na tak ukształtowaną głowę zakładano kapelusz, który noszono na co dzień, zwłaszcza do pracy w polu, do osłony przed słońcem. W polu zakładano też, zamiast kapelusza, białą tkaninę przypominającą serwetę, o wymiarach 80 x 80 cm, zwaną la pernette, składaną w trójkąt i nakładaną na le moucadou del cap – jej końce w zimne dni zawiązywano pod brodą, podczas gdy w upalne malowniczo sterczały nad głową. Zamiast chustki czy kapelusza nosiły też kobiety różnego rodzaju czepki, które często przybierały bardzo dekoracyjne formy, zwłaszcza gdy miały charakter świąteczny.
Laleczka prezentująca kwiaciarkę z Tuluzy, to jedna z wielu znajdujących się w kolekcji MEK lalek folklorystycznych. Znajduje się w niej około 130 lalek w strojach z różnych krajów europejskich, w tym niemal pięćdziesiąt z samej Francji.
Opracowała Magdalena Dolińska.